Zawsze w głowę celnie, wciąż on do niéy zmierza;
J tak w końcu szczęśliwie, tak gracko, że o czém
Myślał, i co tak miał wchęci,
Gdy się wróg w gryfa przekręci,
Uciął mu łeb i zwarkoczem. ––
Padł –– a iego upadkiem okolica cała
Z grzmotem zadrzała;
Tak iako gdy dwie skały razem się zapadną
Tocząc łom niebotycznych szczytów w otchłań na dno;
J gdy Gawin ciekawie wyśledza oczyma,
Zniknął gryf, ani szladu nie widno Olbrzyma,
Tylko karzeł stoi blisko;
Ten pokornie przemówił, skłoniwszy się nisko:
„ Bóg day tobie rycerzu iak naydłuższe życie!
„ Proszę Was z sobą ieśli to sobie życzycie;
„ Pani zamku chce pospołu,
„ Zwami zasiąść iuż do stołu.
Zaprosiny na obiad przyiąć nie zawadzi,
Osobliwie gdzie nam radzi,
J do tego kto dobre poruszenie zrobił;
Tak czynić Gabinowi sam żołądek radzi,
Aby sobie sił nowych iadłem przysposobił;
Więc się długo prosić nieda,
J szedł w szlady Ganimeda
Do sali –– gdzie iuż było na dwoie na kryte,
J pięknie zastawione iadło wyśmienite.
Strona:Wieland - Wędzidło z muła.djvu/44
Ta strona została przepisana.