zamiast śmierci, spotkałem c. k. żandarmeryę i dostałem się nie na tamten świat, ale do kozy. Myślałem, że tam przynajmniej zaduszą mię przykre wyziewy, zamęczą protokoły, lub zanudzą romanse francuzkie, których miałem podostatkiem. Ale gdzie tam! — przetrwałem to wszystko, nawet kuracyę c. k, lekarza sądowego i fortepian pani kerkermajstrowej, brzęczący od rana do wieczora o dwadzieścia kroków od mojej celi. Karol i Milcia mieli także bardzo silne zdrowie, i myśleli sobie każde dla siebie, że nie umrą tak prędko — nie ręczę jednak, czy nie zamyślali w ostatecznym razie dopomódz naturze i przyspieszyć termin zgonu jakim bezbożnym sposobem. W romansowych głowach podobne przedsięwzięcia powstają nader snadnie i statystyka wykazuje, że wykonywane bywają dość często.
Na tym punkcie tragicznym stanęła była rozmowa, i pan Precliczek, posiliwszy się tymczasem dzięki staraniom nieocenionej swej połowicy, czuł się o tyle zdrowszym, że przywdział szlafrok i pantofle, zapalił fajkę i chodził tam i nazad po swoim pokoju, gdy znowu dały się słyszeć kroki na schodach, otworzyły się drzwi i wszedł nie kto inny, jak tylko sam pan Johann von Sarafanowycz, z najpiękniejszym swoim uśmiechem na twarzy. Uśmiech ten skamieniał jednak na widok tego, co się działo w bawialnym pokoju państwa forszteherów. Karol i Milcia siedzieli na sofie bardzo blisko siebie, ona miała głowę i jedną rękę opartą na jego ramieniu, a drugą pozwalała mu ściskać i całować do woli, wpatrując się, jak w obraz, w jego duże, czarne oczy. Pan Sarafanowycz stanął jak wryty i zawołał:
— A to co? — Was ist das? — dodał poprawiając się i wzrokiem inkwizytorskim mierząc to p. Karola, to Milcię.
Milcia zapłoniła się i zerwała się z miejsca, ale chwilowe i naturalne jej zakłopotanie, dzięki rozkazującemu tonowi i imponującej minie pana adjunkta, ustąpiło miejsca oburzeniu.
— Czego pan sobie życzy? — zapytał Karol.
— Jak to, czego ja sobie życzę? Ja sobie życzę wie-
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/121
Ta strona została skorygowana.