codziennemi istotami, z któremi los go przypadkiem sprowadził i nigdy już może nie sprowadzi? Galileja ma przynajmniej tę jednę zaletę, że jest długa i szeroka, jest się gdzie obrócić i poszukać za czemś lepszem. Przytem naród potulny, łatwowierny, a po części przekonany o tem, że każdy, co przyjeżdża z daleka, mędrszym jest od tych, co są na miejscu. Czetwertyńskich niema w całym kraju, są aż gdzieś na Wołyniu i mogą tu mieć krewnych — ale pan Artur wywodził się z Białej Rusi, a tam mogła przed wiekami osiąść jedna gałąź tej rodziny i pójść prawie w zapomnienie, póki wypadki z r. 1863 nie wyrzuciły jednego z jej potomków na terytoryum galicyjskie. Tak rozumował pan Artur i wnosił ztąd, że w stronach, gdzie na dwadzieścia mil wokoło nikt go nie zna, i gdzie zresztą nie spodziewał się długo zabawić, może Kukielski być doskonałym Czetwertyńskim, i może mu z tem być tak dobrze na wsi, jak mu było bez tytułu we Lwowie. Każdy przyzna, że rozumowanie to było słuszne, i że równie w Galicyi, jak w Lodomeryi, a nawet w Towarzystwie narodowo–demokratycznem we Lwowie, umieją ludzie poznać się na różnicy między księciem a prostym śmiertelnikiem i oddać każdemu, co mu się należy.
Znajdzie się za to w Galicyi i po za Galicyą niemało takich, którzy powiedzą, że żart tego rodzaju, jak go sobie pozwalał p. Artur Kukielski, niekoniecznie był godziwym. Co do tego punktu, mogę zapewnić, że p. Artur nie zastanawiał się nad nim wcale, i że gdyby się nawet był zastanowił, to byłby zapewne stłumił skrupuły swoje tą uwagą, że to nikomu nie szkodzi, jakie on przybiera nazwisko. Dopioro gdyby chciał wyzyskiwać na własną korzyść urok przybranego tytułu, byłoby to nieuczciwością, ale o tem nie było mowy: pan Artur jechał organizować oddział, przeznaczony do szachowania sił moskiewskich na Rusi, i pochlebiał sobie, że w charakterze księcia daleko lepiej uskuteczni tę organizacyę, niż bez tego charakteru. Układał sobie właśnie w duchu, jakim sposobem najlepiej ma dać do zrozumienia każdemu, z kim się zetknie, iż za paszportem wicehrabiego de la Roche–Chouart jeździ właściwie
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/159
Ta strona została przepisana.