teatrem, bo jest małego wzrostu. Bądźcobądź, pan Artur i trzej inni Koroniarze dostali się na świeże powietrze, a podczas gdy ci ostatni wsiedli na przygotowaną dla nich furę i odjechali do kwater, zkąd ich była rewizya zabrała, p. ex–wicehrabia kazał się zaprowadzić do apteki.
Pan Artur uważał przedłużenie swego pobytu w Błotniczanach za koniecznie potrzebne z dwóch przyczyn: chodziło mu o odzyskanie bagażów, skonfiskowanych na wózku p. Asakasowicza przez władze narodowe, i o bliższą nieco znajomość z piękną aptekarzówną, której się tak „grubo“ podobał. Zwykle, jeżeli chcemy zostać w jakiem miejscu dłużej niż potrzeba, mamy do tego dwojakie przyczyny — jedne wobec świata, a drugie wobec nas samych. Powiadają n. p. różni złośliwi ludzie, że pp. delegaci galicyjscy, jeżeli zostali w Wiedniu nieco dłużej, niż było potrzeba (owe „nieco“ wynosiły podobnoś dwa lata) — to mieli do tego.... także dwojakie przyczyny. Dwoistość ta była jednak tylko pozorną, bo choć powiadają, że niektórzy z tych panów starali się nietylko o wielkie koncesye dla kraju, ale także o małe koncesye dla siebie, to każdy nieuprzedzony przyzna, że delegat jest tylko cząstką kraju, a więc, jeżeli kraj jest = a, to delegat jest = a/n z czego wynika, iż starając się o koncesye dla kraju i dla siebie, delegat miał na oku rezultat: a + a/n. Ponieważ atoli a + a/n > a, więc delegat tego rodzaju dążył do większego i świetniejszego celu, niż taki, który upominał się ciągle tylko o rezolucyę, bo ta, według powyższej formułki jest = a. Oto matematyczny dowód, że postępowanie delegacyi galicyjskiej w Wiedniu było jak najlepsze, i potrzeba nie znać pierwszych elementów algebry, by tego nie pojąć od razu. Mamy atoli nadzieję,