że nie jeden szanowny P. T. Galicyanin, który się znajdzie w tem smutnem położeniu, iż ścisłość mojego wywodu usunie się z pod kontroli jego wiadomości matematycznych, uwierzy mi na słowo. Jest to tradycyjną, domową naszą cnotą, wierzyć, kiedy się nie rozumie. Szło raz dwóch demokratów narodowych przez ulicę Syktuską, we Lwowie, i jeden tłumaczył drugiemu, że zbawienie Polski jest tylko w jej rozpłynięciu się w Słowiańszczyźnie. Kolega ani rusz wierzyć mu nie chciał, ale gdy przyszli przed księgarnię Igla: tamten schwycił go za ramię i wskazując na wystawioną w oknie broszurę, zawołał: — Nie wierzysz? No, to czytaj! — Demokrata począł sylabizować i wysylabizował: Maran atha. — A co, wierzysz teraz? Ha, prawda! — odrzekł niedowiarek, zapłomieniony po same uszy, nie wiem, czy dlatego, że teraz dopiero uwierzył swemu koledze, czy dlatego, że nie wiedział, co znaczy maran atha, i czy to po francuzku, czy po łacinie, czy może po szwedzku? To pewna, że każdy mowca i każdy autor najwięcej może liczyć na tych, którzy go nie rozumieją — i ja też w powyższym wypadku spodziewam się mieć po mojej stronie tych wszystkich, co się nie uczyli matematyki, a to, czy są już radcami edukacyjnymi, czy jeszcze nie.
Zarzuci mi kto może, że cała ta dygresya niema nic wspólnego z przygodami mego bohatera, że odnosi się do wypadków daleko późniejszych, i że powinienbym był raczej pójść od razu z p. Arturem do apteki błotniczańskiej. Ale proszę uważać, że p. Artur także nie od razu tam zaszedł, a przecież musiałem czemś zapełnić tę przerwę. Wszak i w teatrze, między jednym aktem Dziewicy orleańskiej a drugim, muzyka gra zwykle owe kadryle, które już trzy generacye Lwowian umieją na pamięć, i których nauczy się dalej sam nawet kronikarz teatralny Dziennika Lwowskiego Będzie to zresztą pierwsza rzecz, której się ten potężny estetyk w życiu swojem nauczy. No — ale i to niema nic wspólnego z moją powieścią, a p. Artur jest już na ganku małego i schludnego dworku, nad którym stoi napis: „Apteka Bartłomieja Odwarnickiego, pod królem Janem Sobieskim“.
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/174
Ta strona została przepisana.