Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/205

Ta strona została przepisana.

jego poświęcenia nie słyszał pan Zdzisław, bo zatopił się był mocno w czytanie „Ostatnich wiadomości“ w Gońcu, którego właśnie przyniesiono z poczty. W zwykłych okolicznościach p. Podborski zostawiał to zajęcie swojej żonie, ale teraz, w obec zgromadzonych u niego dygnitarzy powiatowych, czuł się obowiązanym poświęcić kilka chwil polityce. Z początku szło mu to nie sporo, nie mógł mu bowiem wyjść z myśli dubelt, do którego spudłował rano dwa razy, choć leciał powoli i porwał się był bardzo blisko. Ale po niejakiem natężeniu uwagi spożył nareszcie i przetrawił należycie najnowszy telegram Gońca o sporze prusko–duńskim. Snać rzecz była niezmiernej doniosłości, bo pan Zdzisław rzucił z niecierpliwości dziennik na stół przed siebie i rozglądając się po obecnych, zawołał:
— A, to dziwne, to niepojęte, to szalone!
— Co, co takiego? — zapytali wszyscy chórem.
— Nie, moi panowie — wyrzekł pan Zdzisław z wyrazem niekłamnego oburzenia — to jest rzecz klasyczna! Nie dziwiłbym się, gdyby się łakomiło na Holsztyn jakie ościenne państwo, naprzykład Szwajcarya, Grecya, albo Portugalia; ale powiedzcie mi panowie — tu zmierzył wszystkich wzrokiem inkwizytorskim, zapalając się coraz bardziej — powiedzcie mi z łaski swojej, co tym głupim Prusakom sięgać aż gdzieś do Holsztynu!
Wszyscy czterej naczelnicy powiatowi zmarszczywszy brwi, spoglądnęli jeden na drugiego, na znak, że podzielają w najwyższym stopniu słuszne oburzenie pana Zdzisława. Ten zaś, raz jeszcze rzucając o stół Gońcem, źródłem tego niesłychanego doniesienia, wołał z emfazą, że „to przechodzi wszelkie wyobrażenie!“
— Zdzisiu, milcz! — odezwała się pani Podborska.
— Ależ Dorciu, rybko, dlaczego? — zapytał pan komisarz wojenny, i wszyscy czterej luminarze pierwszej połowy obwodu Cybulowskiego zwrócili rozciekawione spojrzenia na panią Dorotę, jak gdyby chcieli się dowiedzieć, dla jakiej głęboko politycznej pobudki światła ta dama na-