mnie nie była wstrzymywała obecność pani, byłbym mu grubo natarł uszu, ale tak, obowiązkiem moim było, d'accourir à votre secours, bo wydawało mi się, iż chce panią zamordować!
— Ach, niezmiernie wdzięczna jestem księciu, że gotów był mnie zasłonić od jego brutalstwa! Więc tak tedy wyglądają ci sławni „chłopomani“ kijowscy!
— Tak, pani, a to jest jeden z najzajadlejszych i najniebezpieczniejszych. Ręczę, że nim zajechał do dworu, był już na wsi i sondował usposobienie chłopów.
— Nie radziłabym mu tego; ale zawsze jest to jakieś bardzo podejrzane indywiduum i muszę powiedzieć Zdzisiowi, aby go natychmiast i jak najdalej wytransportował z Zabuża. U nas chłopstwo jest trochę niesforne, i tego tylko nam jeszcze nie stało, by panowie Kijowianie rozpoczęli tu swoją propagandę! — Mówiąc to, pani Podborska w towarzystwie p. Artura szybkim krokiem udała się do domu, gdzie natychmiast przywołano „Zdzisia“ i dano mu należyte instrukcye.
„Zdzisio“ jakiś niespokojny i nieśmiały, jak gdyby miał coś do powiedzenia a bał się żony. Pani Podborska spostrzegła to i zapytała, co mu jest takiego?
— Widzisz, moja rybko, ten jakiś pan Kwaskowski przyszedł do mnie z dziwnem żądaniem. Oświadczył, że ma mnie za człowieka honoru i za Polaka, i że jako człowiek honoru i Polak nie mogę mu odmówić przysługi, o którą jako zupełnie nieznajomy w Zabużu nikogo innego prosić nie może. Po prostu, chce wyzwać księcia na pojedynek i chce, ażebym mu sekundował!
— Co, pojedynek, podczas powstania — zawołała pani Podborska — w chwili, kiedy potrzeba nam krwi dla ojczyzny! Jak mogłeś nawet słuchać podobnej propozycyi?
Pan Artur był tego samego zdania, i czując się potrzebnym dla „sprawy“ oświadczył stanowczo, iż wyzwania nie przyjmuje, zwłaszcza że jak twierdził, przeciwnik jego jest un homme de rien, bardzo podejrzanego pochodzenia i jeszcze bardziej podejrzanej konduity. Pan Podborski uznał,
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/215
Ta strona została przepisana.