łudniowych rogatek lwowskich trzykonna kareta z dzwonkami, własność pewnego brykarza z ulicy św. Anny, a w niej siedziały owe dwie zapłakane i zaniepokojone nasze znajome, wychylając się co chwila przez okna i pytając przechodniów, czy daleko jeszcze do Błotniczan?
Pan hrabia Cypryan Cybulnicki, właściciel Cybulowa — majętności, której nazwę pozwoliłem sobie rozciągnąć na cały obwód, obejmujący Blotniczany, Zabuże i inne niemniej ważne punkta, wchodzące w obręb tej powieści — pan hrabia Cypryan Cybulnicki, powiadam, był nietylko naczelnikiem swojego obwodu, ale był oraz pierwszem jego i największem światłem.
Jakkolwiek od niedawnego dopiero czasu osiadł był w tych stronach, odziedziczywszy majątek po dalekim jakimś kuzynie, stał się już był jednakowoż człowiekiem popularnym, i gdyby wybory do sejmu nastąpiły były po jego przybyciu, a nie przedtem, byłby niezawodnie posiadł krzesło poselskie, albowiem obwód Cybulowski, idąc w tej mierze za zdaniem naczelnika powiatu Cybulowskiego, pana Bogdana Kotłunowicza, wybierał zawsze do sejmu „Piasta“, tj. męża osiadłego w obwodzie, na przekór Gazecie Narodowej, która forytowała zwykle do tej godności jakichś adwokatów, uczonych, profesorów i literatów.
Szlachetna miłość własna obywateli obwodu Cybulowskiego nie mogła jednak znieść tego, by kto inny, aniżeli „Piast“, reprezentował w sali gmachu Skarbkowskiego zbiorowy rozum stanu wszystkich studwudziestu cybulusów, któ-