najgrzeczniejszy, co tam słychać w okolicy? Pan Jakób, choć nie tęgi Niemiec, zdobył się przecież na tyle, że obcierając pot z czoła wysapał z siebie: — Schlecht, kaiserliche Exzellenz — Kartoffel sich nicht geboren, Heu pfutsch, alles Mości Dobrodzieju pfutsch, grosse Steuer Mości Dobrodzieju!
Poczem Jego Ekscelencya raczył zaśmiać się i kiwnąć łaskawie ręką zgromadzonym reprezentantom powiatu, a sam udał się na pierwsze piętro gmachu becyrkowego dla zwiedzenia kancelaryi pana naczelnika. Jego Ekscelencya raczył iść naprzód, za nim adjutant, a za tym dopiero p. Precliczek, który widział wprawdzie, że Jego Ekscelencya wszedłszy na kurytarz, otwiera niewłaściwe drzwi, ale w służbistej pokorze nie śmiał robić żadnych uwag tak wysokiemu przełożonemu. Zdarzyło się tedy, iż c. k. tajny radca i szambelan zajrzał najprzód do kuchni, i przekonał się naocznie, że p. Precliczkowa przygotowywała tego dnia na obiad barszcz z uszkami, pierogi z serem i inne przysmaczki. Adjutant nadmienił, że to nie te drzwi, Jego Ekscelencya otworzył przeto drugie — ale i te nie prowadziły do kancelaryi, lecz do bawialnego pokoju, gdzie fatalnym i nigdy nieodżałowanym zbiegiem okoliczności, siedziała na kanapie panna Emilia Precliczkówna, zajęta czytaniem — Dziennika Literackiego! Na widok mężczyzny ze złotym kołnierzem i z czerwonemi lampasami na pantalonach, powstała i zarumieniła się, a choć miała na sobie tylko bardzo skromną perkalikową sukienkę, wyglądała dalibóg piękniej niż pan Jakób Bykowski w granatowym kontuszu z karmazynowemi wylotami i w sutym, antenackim pasie, z rycerskim węzłem na sarmackim brzuchu. Jego Ekscelencya zatrzymał się chwilkę w drzwiach, i raczył być prawie tak grzecznym, jak gdyby był jeszcze ambasadorem u dworu petersburgskiego, a nie komendantem stanu oblężenia w Galicyi. Uśmiechnął się tedy i rzekł: Das ist warscheinlich Ihre Tochter, Herr Pretzlitscheck! Pan naczelnik ukłonił się do samej ziemi. — Hübsch mein Fräulein, Sie beschäftigen sich wohl viel mit Lektüre? — Do usług pana dobrodzieja, odpowiedziała Milcia, z przynależnym dygiem. Jego Ekscelencya zamknął drzwi, i zwracając się
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/25
Ta strona została skorygowana.