Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/274

Ta strona została przepisana.

i przed Matką Najświętszą. Jesteśmy narodem okrutnie demokratycznym, republikańskim!
Czy p. Artur na mocy jakiegoś szczególnego natchnienia i osobistych względów Ducha świętego wiedział, jak należało przemawiać w Cewkowicach, czy domyślił się tego, czy też nakoniec udało mu się to tylko przypadkiem — dość, że trafił w najsłabszą stronę i pozyskał odrazu wszystkie serca. P. Żaak, kiedy w imieniu sławnego cechu stolarskiego, w przystępie demokratycznej weny dziękował łaskawie pospólstwu lwowskiemu, że się zgromadziło na zgromadzenie ludu, nie wziął tak znienacka, szturmem, wszystkich sympatyj ogółu, jak to się udało księciu A. C. w Cewkowicach. P. Meliton myślał sobie: oto mi człowiek! — pani Melitonowa myślała: ma słuszność, dlaczegóżby Wicuś nie mógł ożenić się z Czartoryską, albo dlaczegóżby Melania nie mogła pójść za Sanguszkę? — panna Melania wyglądała jak istny obraz czarnej melancholii, a panna Róża jak róża, z kolcami starannie ukrytemi, zaś panna Władysława nie wyglądała ani jak czarna melancholia, ani jak róża, i wszystkie trzy panny myślały to co myślał papa, i to co myślała mama, i jeszcze wiele innych rzeczy. Pan Wincenty wpatrywał się długo w okrągłe ornamenta, wymalowane w środku sufitu, i w swoje nogi, a nakoniec zwrócił na siebie oczy całego towarzystwa, wymawiając poważnie te dwa pełne znaczenia wyrazy:
— Bardzo... słusznie!
I tak przebyto nakoniec szczęśliwie budyń z szodem winnem, a nawet p. Bogdan z rozrzewnienia nie spostrzegł, że szodo zawierało zbyt mało jaj i zbyt wiele ciepłej wody, oprócz pewnej ilości skwaśniałego wina, i jednego „niedziałka“ cukru. Ale niestety, był to poniedziałek, dzień z gruntu feralny, który powinniby już raz zacząć opuszczać we wszystkich kalendarzach. Muszę o tem pomówić z Chochlikiem: to postępowy a niezbyt pilny pisarz, może zrobi początek w swoim Noworoczniku, ażeby miał mniej do pisania. Dosyć, że dzięki poniedziałkowi, nie obeszło się bez jednego jeszcze smutnego przypadku. Czytelnicy pamiętają zepewne