nową i tak świetną opromienione aureolą. Tak zaś, czekał, nudził się i pocieszał się myślą, że teraz sympatye panny Róży musiałyby stanowczo przechylić się ku niemu, gdyby ich był nie pozyskał pierwej. Ażeby jednak oddać zupełną sprawiedliwość memu bohaterowi, i ażeby uczynić zadość pretensyom tych szanownych czytelników, dla których osoby przedstawione w tej powieści mają jeszcze nie dosyć stron szlachetnych, wzniosłych, uczciwych i pięknych, muszę dodać, że do radości p. Artura mięszało się pewne głębokie niezadowolenie. Mamże powiedzieć prawdę? Obiecałem dawniej, że bohater mój, zostawszy księciem, już nigdy nie będzie renegatem, nigdy nie zapragnie powrócić w szeregi pospólstwa, pozbawionego tytułów. Ale niestety, zmuszony jestem wyznać, że tytuł jego ciężył mu teraz niezmiernie, i że żałował, dlaczego nie był księciem u panny Szeliszczyńskiej, w Błotniczanach, gdziekolwiek indziej zresztą, a dlaczego nie pozyskał serca panny Róży jako prosty Artur Kukielski! Wyrzucał sobie gorzko, że lekkomyślna chęć błyszczenia pożyczanemi piórami zawiodła go zbyt daleko; że dobrze jest udawać księcia dla zabawki, ale udawać go przez całe życie, a osobliwie udawać go wobec panny Róży, to będzie nad jego siły. Ludzie zakochani, tak jak pijani, czują niepohamowany pociąg do mówienia prawdy, przynajmniej gdy mówią do ubóstwianej istoty. Pan Artur czuł, że niepodobna mu będzie nie „wypaść z roli“ prędzej lub później, i w takiej chwili chciał biedz, rzucić się do nóg pannie Róży, i powiedzieć jej wszystko. Ale tu znowu tchórzostwo, także właściwe niektórym ludziom zakochanym, nie pozwalało mu wykonać zamiaru. Nie mógł być pewnym, czy córce państwa Kacprowskich podobał się dla własnych tylko, osobistych swoich zalet, czy głównie dla mniemanego swego tytułu i dla mniemanej pozycyi socyalnej? Zatrzymywał się tedy w pół drogi, postanawiał temporyzować, badać. Gdy by uzyskał pewność, że panna Róża kocha w nim nie księcia, ale jego samego, naówczas obiecywał sobie, iż wyzna jej bezzwłocznie wszystko. Ale gdyby rzecz się miała przeciwnie, gdyby wraz z przybranym jego blaskiem miała się
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/307
Ta strona została przepisana.