rozwiać i jej miłość?.... W głowie mu się mąciło na tę myśl straszną, i z obawy przed nią starał się zagłuszyć głos sumienia, zwlekał z dnia na dzień wszelki krok stanowczy, byle bodaj pod przybraną maską utrzymywać się w charakterze szczęśliwego kochanka najpiękniejszej z najpiękniejszych Galicyanek.
Tak upłynęły powoli dwa tygodnie rekonwalescencyi, wśród których odwiedzał pana Artura p. Wincenty i p. Mliton, ażeby się "książę" nie nudził. Palec już był zgojony od dawna, ale żyłka do przybierania interesującej roli była nieuleczoną w naszym bohaterze. Nie wychodził tedy z pokoju, a to stawało mu się tem łatwiejszem, gdy oprócz panów, także i panny Kacprowskie uważały na obowiązek chrześciański i patryotyczny, odwiedzać chorego jak najczęściej. Przychodziły one zawsze po dwie, panna Melania z panną Władysławą, albo panna Róża z panną Władysławą. W przytomności panny Melanii, książę był pełen wrodzonej swojej fantazyi, opowiadał o swojej książęcej rodzinie, o swoich książęcych majątkach, i o swoim książęcym pojedynku z Kwaskowskim.
— Już to biłem się, je vous assure, jak lew! I niech mi kto jeszcze powie, że rasa nic nie znaczy! Plebejusz może być odważnym! moi il n'a pas cet entrain, jest zawsze coś niedźwiedziego w jego odwadze....
Wśród wszystkich tych rozmów, panna Melania stawała się coraz smętniejszą i prawie tak małomowną, jak pan Wincenty. Tylko jej oczy, niegdyś dwie smętne elegie, konające nad jakimś konającym kwiatkiem, teraz były dwoma rozpaczliwymi monologami z piątego aktu tej lub owej tragedyi. Ale pan Artur nie tęsknił przy elegiach, nie poruszały go tragiczne monologi. Tęsknił za panną Różą, poruszała go tylko ona.
Ona! Zwykle po obiedzie, gdy większa część domu Kacprowskich używała siesty, w towarzystwie panny Władysławy udawała się do pokoju gościnnego na górę, by odwiedzić rannego księcia. Tam wszyscy troje siadali na sofce, wybitej drelichem w szerokie czerwone pasy, która stała
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/308
Ta strona została przepisana.