dwie postacie w brunatnych świtkach, w niebieskich szarawarach i wysokich butach, które zatrzymały powóz dla pomówienia z naszym bohaterem. Byli to Wołyniacy, wypędzeni z kwatery przez któregoś Cybulowianina, ponieważ nie chcieli meldować się władzy austryackiej i dać się odstawić za granicę. Opowiadali, że jest ich kilkunastu w lesie, gdzie koczują już dwie doby bez dachu, strawy i cieplejszej odzieży. Mieli wprawdzie płaszcze, ale ponieważ jeden z nich zachorował na tyfus więc zrobili dla niego łoże i namiot z tych sukni swoich. Pytali się p. Artura, czy nie wie, jakie są rozkazy ze „sztabu“, ale on nie mógł ich oświecić w tej mierze i radził im, ażeby się zameldowali w becyrku. Przyjęli tę radę z oburzeniem, i oświadczyli, że udadzą się do Królestwa i dotrą do obozu, choćby im się przyszło przebijać przez straże i patrole. P. Artur ruszył ramionami i pojechał dalej. On już od pół roku postanowił był nie docierać do żadnego obozu, i wytrwałość tych ludzi, którzy jeszcze teraz o tem tylko myśleli, wydawała mu się czemś niepojętem.
Takie usposobienie mego bohatera nie wyda się zapewne bohaterskiem nikomu, chyba autorowi listów „p. Optymowicza“ w Przeglądzie Polskim i nie wymarłej jeszcze garstce współwyznawców ś. p. Walerego Wielogłowskiego. U tych zacnych ludzi, bohaterem jest każdy, kto się opiera dzielnie „swędowi rewolucyjnemu“ i ma tak mocną głowę, iż się mu nie da zaczadzić. Stoją oni dumnie przy sztandarze, na którym wypisali: „Nieprzerwalność Targowicy“, biorą rozbrat z narodem z zasady, mój bohater zaś robił to samo prawie, ze strachu; więc jeżeli uwzględnimy rezultat, a pominiemy pobudki, p. Artur był bohaterem w swoim rodzaju. Był nim tembardziej, że wiózł z sobą do Cybulowa postanowienie tak heroiczne, że każdy z owych kilkunastu powstańców, koczujących w lesie, wolałby był sto razy narazić się na moskiewskie kule i szubienice, niż znaleźć się w położeniu p. Artura. Jużci spowiedź przed hr. Cypryanem była aktem wielkiej rezygnacyi i głębokiej skruchy. Z świetnej roli księcia A. C. zejść na stanowisko
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/318
Ta strona została przepisana.