wszystkich mężów, i że pani Arturowa, dzięki dwukrotnemu doświadczeniu, umie wprawną dłonią trzymać lejce wózka matrymonialnego i kierować nim tak, by trzeci jej małżonek nie poszedł na podobne bezdroża, jak pan Szeliszczyński.
Po zniesieniu stanu oblężenia, państwo Kukielscy wrócili i osiedli na wsi, albowiem zdaniem pani Małgorzaty nic tak nie psuje młodych mężów, jak pobyt we Lwowie. Męzkie towarzystwo ma być jeszcze pół biedy, ale kobiety mają być nadzwyczaj niebezpieczne. Dlatego też i na wsi, oprócz bardzo starej klucznicy, wykluczoną jest płeć niewieścia z towarzystwa państwa Kukielskich, a jeżeli pan Artur robiąc wizyty w sąsiedztwie, styka się z innemi kobietami, to tylko w obecności i pod ciągłą opieką troskliwej żony. Nawet Celina od czterech lat nie była w domu swojej macochy; powiadają, że pani Małgorzata znalazła między efektami swego męża jakąś fotografię, która dała powód do wielkiej burzy i do długiej spowiedzi małżeńskiej, ale ludzie ot tak zwyczajnie powiadają różne rzeczy, a ja z zasady nie powtarzam nigdy plotek, zwłaszcza publicznie i drukiem.
Pominąwszy małe chmurki tego rodzaju, horyzont małżeński pana Artura ma być tak jednostajnie pogodnym, że pojmuje on teraz, dlaczego wszystkie c. k. sądy i władze uwierzyły bez namysłu, iż będąc drugim mężem pani Małgorzaty, zapragnął dla urozmaicenia tej jednostajności przejechać się w Sybir. Ale trzeciego męża pilnuje się lepiej, niż pierwszego i drugiego, i niema tedy obawy, aby pani Małgorzata zmuszoną była po raz wtóry wzywać pomocy władz dla zawrócenia p. Artura z drogi do Brodów. Nie wyjeżdża on nawet na folwark bez opowiedzenia. się żonie, a jeżeli zabawi dłużej niż pół godziny, zjawia się natychmiast posłaniec od "pani" i napomina go do spiesznego powrotu. Co wszystko niechaj służy za wymowną odpowiedź tym wszystkim, którzy twierdzą, że my tu w Galicyi nie lubimy emigrantów i że ich wypędzamy.