wie. Rzecz naturalna, że „Wiluś“ i Żmirko“ bawili się przy takich sposobnościach podwójnie, raz kosztem pana Papinkowskiego, którego nie znali, a drugi raz kosztem Ser Dżemsa, w którym widzieli własną swoją karykaturę. Może z wrodzonej niektórym kobietom bystrości spostrzegania, a może w skutek rozczytania się w powieściach, „fotografiach“ i „portretach Nie–Van–Dyka“, Milcia jakoś odrazu znalazła słuszną miarę do ocenienia wszystkich tych zalet Sir Tomasza Skrzeczkowskiego i podczas gdy pani Precliczkowa widziała w nim ukończonego kawalera, należącego do wielkiego świata, Milcia uważała go za małpę bardzo podrzędnego rodzaju, i w towarzystwie przyjaciółek umiała prezentować tak doskonale wszystkie jego śmieszności, że ani „Wiluś“ ani „Żmirko“ nie byliby tego lepiej potrafili. W ogóle świat panieński w powiecie Capowickim celował w wynajdowaniu różnych niedoskonałości w osobie Ser Dżemsa, ale mówiąc między nami, pochodziło to ztąd, że mama Ser Dżemsa postanowiła sobie koniecznie ożenić synka w Dreznie, w skutek czego Ser Dżems zwracał tylko bardzo pobieżną uwagę na wszystkie te wdzięki, które co niedzielę wysiadały z różnych koczów, doróżek i kolasek przed zakrystyą kościoła capowickiego. Nawet nowiuteńkie kapelusze czterech panien Podpogodyńskich, świeżo zapisane ze Lwowa, nie rozczulały tego zimnego anglika capowickiego; nawet białe niciane rękawiczki, które stary pan Papinkowski na usilne naleganie swoich córek musiał sprawić dla woźnicy i lokaja, nie były dość drezdeńskiemi dla Ser Dżemsa, nie przeszyły płomienistym grotem tej gąbki, ukrytej pod lewą klapą jego żakietu w miejscu, gdzie inni ludzie miewają serce. Córki, mamy, a za niemi papowie, nienawidzili lorda z Kataryniec serdecznie, a on odpłacał się im arystokratyczną, lekceważącą półgrzecznością, jakiej sam nieraz padał ofiarą, gdy „Adam“ albo „Stefan“ chcieli mu dać poznać różnicę, zachodzącą między człowiekiem o mitrze lub dziewięciu perełkach, a jakimś tam Skrzeczkowskim. Jest wszelkie prawdopodobieństwo, że powszechna ta nienawiść byłaby się podwoiła wszędzie, ale byłaby się zamie-
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/42
Ta strona została skorygowana.