towi powiatowemu, potrzeba go ożenić. Ksiądz Nabuchowycz poruszył natychmiast ten temat, i wyraził myśl swoją w tak gorącej i tak serdecznej przemowie, że zapomniał nawet o filologicznych podwyhach narodnosty przy tej sposobności. Zacząwszy bowiem rzecz oficyalnym, sejmowym swoim językiem, mięszał do niej coraz więcej słów polskich, i nakoniec nie tylko on, ale i wszyscy obecni zaczęli mówić po polsku, zwłaszcza, że było to już przy dziewiątej szklance czaju, i że nie było w pokoju żadnego Lacha, któryby mógł o tem napisać korespondencyę do Gazety Narodowej. Był tylko jeden Niedolaszek, i od tego ja się później dowiedziałem o przebiegu całej sprawy.
Ale precz z kwestyami językowemi, precz z agitacyą i nienawiścią polityczną! Przy dziewiątej szklance czaju, redaktor Dziennika Lwowskiego padłby w objęcia kronikarza Gazety Narodowej, Chochlik całowałby się w twarz z lwowskim korespondentem Dziennika Poznańskiego, smakosz krakowski chwaliłby ciastka Rotlendera, a lwowski król kurkowy przyznałby, że krakowscy strzelcy trafiają czasem w „czarne“.
Dość, że przy dziewiątej szklance czaju ksiądz Nabuchowycz przedstawiał po polsku swemu siostrzeńcowi, iż własna jego godność, jego stanowisko w świecie, jego obowiązki wobec Boga, narodu, społeczeństwa i rodziny wymagają koniecznie, ażeby się ożenił. Wszyscy dobrodzieje, i wszystkie dobrodziejki, hojnie obdarzone niezamężnem potomstwem płci żeńskiej, popierały usilnie te „święte“ słowa ks. Nabuchowyca. I chociaż p. kapitan Frajtrowicz twierdził, iż to wszystko jest „a' Schmarrn“, stanęło na tem, iż człowiek dopiero wtedy jest człowiekiem, gdy się ożeni; że nawet adjunkt jest prawdziwym adjunktem dopiero wtedy, gdy pani adjunktowa pomaga mu dźwigać brzemię jego wysokiego dostojeństwa. Dalej wykładał ks. Nabuchowycz swoje zapatrywania się co do przymiotów, jakie powinna mieć c. k. adjunktowa. Powinna być, pro primo, przystojną, uległą mężowi, gospodarną i wykształconą tak na fortepianie, jakoż w języku niemieckim i francuzkim, tudzież w kadrylu, walcu i we wszystkich rodzajach polki. Dobrodziejki znaj-
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/52
Ta strona została skorygowana.