matkę, by poszła przyjąć p. adjunkta, a p. Precliczkowa tłumaczyła jej, że musi koniecznie sama odbyć ceremonię, na którą się zanosi. Milcia płakała trochę, i ocierała jeszcze fartuszkiem łzy, gdy wchodziła nakoniec do bawialnego pokoju, gdzie zaraz po jej pojawieniu się p. Johann v. Sarafanowycz jął recytować tym tonem, jakim niegdyś czytywaliśmy w Buczaczu: Conticuere omnes, intentique ora tenebant, inde toro pater Aeneas itd. itd. — jął recytować następujące słowa:
— Drogi aniele!
Tu pan Johann v. Sarafanowycz zaciął się, i zapomniał, co miał powiedzieć drogiemu aniołowi. Nastąpiła mała przerwa, podczas której p. Sarafanowycz wyjął koncept Pióreckiego z kieszeni, rozłożył go i począł czytać. Ale na nieszczęście, zamiast dalszego ciągu mowy, stało tam: Protokoll aufgenommnen den i t. d., koncept pisany był bowiem na odwrotnej stronie jakiegoś starego aktu urzędowego a p. adjunkt w pomięszaniu swojem nie wiedział, że potrzebuje tylko odwrócić papier, by się dowiedzieć, co ma mówić dalej, i myślał, że przez pomyłkę wyjął inny rękopis z kieszeni. Powtarzając tedy raz jeszcze: Drogi aniele! rzucił ów protokół na ziemię, począł szukać po wszystkich kieszeniach za nieszczęśliwym konceptem — ale daremnie.
— Czem mogę służyć p. adjunktowi? — zapytała nareszcie Milcia.
— Drogi aniele! Ot, ot... miałem tu.... i znowu p. adjunkt zaczął szukać we fraku, w kamizelce i w inekspresybiliach za zgubionym konceptem.
— Czy p. adjunkt może co zgubił?
— Nie, nie, ja tylko chciałem powiedzieć pani, to jest, — ja miałem... ja miałem właściwie... to jest, właściwie ja przyszedłem zapytać się pani, czy pani chce iść za mnie? Ale zaraz...
I znowu zaczęły się poszukiwania za zgubionym konceptem. W tej chwili Milcia spostrzegła papier, porzucony przez pana adjunkta na ziemię, i dojrzała na nim owe słowa: Drogi aniele! W jednej chwili domyśliła się reszty,
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/85
Ta strona została skorygowana.