Milci kilka utworów muzy pana Schreyera, i nawzajem, p. Schreyer posiadał parę skromnych rymowanych wyznań i westchnień, skreślonych drobnem kobiecem pismem, a natchnionych zapewne o wieczornej porze wonią rezedy w doniczkach i igraniem wiatru w rozłożystych koronach lipy, ocieniającej okno sypialni. Jakim cudem Opatrzność, czuwająca nad redaktorami, raczyła zachować Dziennik Literacki od tych wszystkich pierwiosnków talentu poetycznego, tego nie umiem powiedzieć — równie jak nie jestem pewny, czy ta sama, dobroczynna opieka rozciągnęła się także na Nowiny albo na Kalinę. Dosyć, że zaszły westchnienia, wyznania, przysięgi, rymy i inne okoliczności, równie obciążające w tej sprawie, i że Milcia oświadczyła mamie, iż pójdzie za Karola, lub umrze. Matki biorą podobne oświadczenia więcej na seryo, niż inni słuchacze, i pani Precliczkowa przystała odrazu na to, że umrze wraz z Milcią, albo ją ujrzy szczęśliwą. — I oto pierwszy powód do łez, o których jużeśmy mówili. Dalej, należało się zastanowić nad tem, że pan Precliczek miał także głos w tej sprawie; że nie lubił pana Schreyera, a protegował widocznie p. Sarafanowycza. Oto i drugi powód do płaczu.
Pan Precliczek nie lubił irytować się przed samym obiadem; była to nawet może jeszcze jedna z charakterystycznych różnic między naturą p. forsztehera a zwyczajami polskiemi, że uważał za rzecz zupełnie niestosowną gniewać się, kiedy był głodnym. Nie wiem, czy przyczyn tej różnicy w zwyczajach należy szukać w odmienności temperamentu, właściwego rasie germańskiej a słowiańskiej, czy w tej okoliczności, że u Niemców upływa zwykle daleko mniej czasu niż u nas między nakrywaniem do stołu a połknięciem pierwszej łyżki rosołu lub barszczu. Jeżeli mi piękne czytelniczki pozwolą objawić moje osobiste zdanie co do tego punktu, powiem otwarcie, że przysłowiu „Polak gdy głodny, to zły“ winne one same. Oto, kochane moje rodaczki, których poeta niemiecki dlatego tylko nie chciał nazwać „aniołami ziemi“, bo twierdził, że aniołowie są „Polkami nieba“ — kochane tedy, anielskie rodaczki moje, jesteście stokroć
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/93
Ta strona została skorygowana.