Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No43 part3.png

Ta strona została skorygowana.

głowie... a wnet omyłki te same, o które go tylko co strofowano popełniał. Nie miał żadnéj do gry zdolności.
Przy drugim stoliku mieli grać, ale jeszcze nie byli siedli, koryfeusze złotéj młodzieży.. W téj chwili nawet stali kupką na cichéj naradzie; młody pan Stanisław Greifer krakowianin, doktór praw, który nie wiedział jeszcze co z życiem i patentem zrobi... Tymczasem się bawił. Rodzice byli majętni, jemu uśmiechało się życie, stosunki miał arystokratyczne, zacząwszy od baronów i Krzeszowic, aż do... najszczelniéj zamkniętych pałacyków Sławkowskiéj ulicy.. przystojny, dobrze wychowany, — czegóż się miał do roboty spieszyć. Wedle teorji jego, stosunki w życiu były wszystkiem, pracował na pozycję socjalną jak nieboszczyk Hieronim Patûrot. Obok niego stał słynny sportsmann hr. Żelazowski, który wprawdzie swojego własnego stada, ani nawet konia nie miał, ale cudzych znał pochodzenie i przymioty na palcach. Ambicją jego było, zostać wyrocznią w sprawach turfu i nikomu się w tem nie dał wyprzedzić. — Na każdych kursach z kartką na kapelusiku grał pierwszą rolę, starał się być bardzo widocznym, rządził się, chodził, wywoływał... z czego już poniekąd był znanym i sławnym.
Ten nałóg królowania w stajniach, dawał mu imponujący ton między ludźmi w salonie. Obchodził się z nimi jak z końmi, a nawet może łagodniéj z ostatnimi, bo się ich więcéj obawiał. Dwa czy trzy szczęśliwe pojedynki, tytuł, stosunki pokrewieństwa ze Lwowskim pałacem „pod kawkami“.. darzyły go niezmiernym aplombem.. Mina też hr. Żelazowskiego straszliwie butna, wzrost, łysina majestatyczna.. zdala już zapowiadały znakomitość. Jakim się tu sposobem przyplątał pan Hamermann, obywatel z Poznańskiego, skromny człowiek, który był z profesji gospodarzem, i jeśli nie mówił o owcach, rozprawiał o bydle i krzyżowaniu ras, a jeśli nie krzyżował, to traktaty całe o elektach i superelektach wykładał, nigdy prawie nie wychodząc z tych tematów ulubionych, chyba by coś dorzucić o wzorowéj administracji pruskiéj — tego nie wiem. Dosyć, że stał z cygarem w ustach i pan Hamermann.. Naostatek chodził zwolna zamyślony, ręce w tył, głowa zwieszona na piersi, pan Surwiński.
— Do składki na nasz piknik, mówił hr. Żelazowski, policzmyż się, ilu pewno rachować można.. Bo to panowie moi.. skromnie, pięknie, Krynica nie wiele wymaga, wieczorek w szopce.. salka sama nie dopuszcza wielkiego występu.. a pomimo to.. pomimo to.. wstydu sobie zrobić nie możemy.. więc kosztować będzie. Za salkę, jak ona jest to jest zapłacić coś trzeba.. bufet obmyślić.. herbata, ciastka, no — i bukiety dla dam — konieczne.. i butelczyna wina i ordery do kotyljona... i to, i owo kosztować będzie. Liczmyż się.. ilu nas.
Greifer liczył na palcach.
— Ale, ale, rzekł Żelazowski — cóż to jest za Pilawski? Kto? co? zkąd? jeszcze się z nikim nie poznał? nikomu nie prezentował?
Usłyszawszy nazwisko, przypadł jak oparzony pan Karol Surwiński.
Nie Pilawski — ale Piławski..
Pila czy Piła.. ależ któż i zkąd? co?.. dodał Żelazowski, w strachu ażeby kto inny na to pytanie odpowiadając nie zabrał głosu — p. Surmiński wcisnął się do kółka — Za pozwoleniem, rzekł — o tem zdaje mi się, że tylko ja jeden coś powiedzieć mogę.