mówić matki. Nie dla tego że to moja córka, ale to dziecię niepospolite, to natura wybrana...
Wychowała się bez rówiennic, bez rodziny, zawsze ze mną, przy mnie zawsze, na wykształcenie jéj serca i umysłu wytężyłam wszystkie siły i kwiatek ten śliczny rozwijał mi się w oczach, płacąc barwami i wonią, za całe życie samotności i tęsknoty.. Powierzchowność ma piękną.
— A! śliczna! śliczna, dodała Jaworkowska, żeby mi moja tak wypiękniała!
— Czem jednak to przy jéj duszyczce.. i główce dorzuciła matką. Maluje, gra.. czyta.. a oprócz tego żadna kobieca praca nie jest jéj obcą.. Tak z niéj doskonała kucharka, choć nigdy nie gotuje.. jakiéj drugiéj nie znajdziesz.. masz w niéj krawca, masz gosposię.. a oprócz tego artystkę.. I nie sądź żebym ją sztuki uczyła dla popisu.. smutna to rzecz. Sztuka jest narzędziem do pozyskania łatwego i niewinnego szczęścia. Uposażyć nią dziecię, jest mu dać zapas wrażeń, pożywienie na życie całe. Sztuka otwiera światy nowe, rozszerza widnokrąg, uczy świata.. a gdy Bóg dał choć odrobinę tego co my zowiemy twórczą siłą.. cóż to za zachwyty, gdy myśl potrafi rzucić na płótno lub wyśpiewać tonami.
Jaworkowska spojrzała na przyjaciołkę i uśmiechnęła się, ale znać było że niewiele tego zrozumiała i niebardzo wierzyła... Chrapliwy zegar na dole wykukał godzinę drugą.
— A! na miłość Bożą! druga godzina — moja Zuziu — idź że ty spać, ja ciebie zamęczę.. idź spocznij.. Jutro, pojutrze będziemy szeroko rozprawiały o tem..
— Tylko, całując ją — rzekła cicho Domska — to co powierzyłam tobie, zostaje między nami: mnie tu nikt nie zna... ty masz pewnie znajomych, jeśli cię spytają o nas — powiedz... dawna moja towarzyszka.. mieszka w Berlinie. Nic więcéj. Idzie mi o Elwirę.. Powiem ci jutro co się nam trafiło w drodze.
Ponieważ ranek był jakoś wilgotny, a pani Marja obawiała się fuksji i posądzała o reumatyzm, nie wyszła więc rychło. Domska powróciła od źródła i ze mszy, — gdy przyjaciołka jéj dopiero się wyjrzeć na świat odważyła. Była też po wieczornych owych wyznaniach bardzo jakoś posępna i zadumana. Wprawdzie kochały się serdecznie z tą Zuzią, i ta Zuzia teraz miała kamienicę, a sama przyznawała się do tego, iż była bogatą — ale — ale — choć by na najwyższéj stopie, koniec końcem była marchande de modes! Nikt o tem w Krynicy jeszcze nie wiedział a poznać po niéj, że krajała i przymierzała suknie i kapelusze, nie było podobna tak wyglądała poważnie, tak była ustrojona dostatnio i smakownie — lecz — nużby się dowiedziano, i pan Jaworkowski szlachcie z antenatów, który wprawdzie wódkę, zboże i las sprzedawał przecież handlarzem nie był, zasłyszał, iż jego żona... w zażyłości była i stosunkach z jakąś modystką!! Jakkolwiek bardzo dla niéj powolny, miałby jéj niezawodnie za złe.. Z drugiéj strony Domska była urodzoną wysoce hoch wohl geboren po ojcu, po matce.. po całym szeregu dziadów i pradziadów.. Unikać jéj nie podobnem się zdawało — ściśléj wiązać niebezpiecznie.
Mimo najlepszego serca, mimo resztek przyjaźni dla Zuzi, biedna Marja wolałaby była nie miéć tego kłopotu... Niewiedziała jak z tego wybrnąć... Idąc do źródła, choć słyszała głosy tych pań w pokoju, około którego drzwi musiała przechodzić — minęła je nie wstępując, nie powiadając dzień dobry.. Wpadła