Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No50 part2.png

Ta strona została skorygowana.

boś o nim nie wiedział, a nas tu tego nazwiska, starych wojskowych jest kilku, wędrowało tedy pismo twe od chaty do chaty, aż nareszcie się o mnie oparło. Wdzięczen ci jestem, że mi o swem zdrowiu dajesz wiadomość i jak ci się powodzi. — Co do mnie — reumatyzmy starego gnębią, słuch tępieje, oczy odmawiają posługi, ale duch rzeźwy jeszcze i krzepki, a że się dawniéj nie nadużywało sił — zostało ich na starość tyle, by tę zimę bez wielkiego postękiwania przebyć. — Jeśli kiedy do Toeplitz pojadę, dam ci znać, abyśmy się gdzie z sobą zjechać i pogwarzyć mogli.
— To wszystko wstęp jeszcze — rzekł nielitościwy Karol, spoglądając na hrabinę, która usta gryzła z gniewu tłumionego. Teraz Fiszer przystępuje do rzeczy, proszę pilną zwrócić uwagę.
— „Zadałeś mi niepospolite pensum.
— Pani wie co pensum, znaczy, bo to łacina — chodziliśmy do szkół pijarskich, więc to nie wywietrzało. Pani Palczewska kiwnęła głową.
— „Zadałeś mi niepospolite pensum, czytał daléj p. Karol, swojem pytaniem o jakiegoś ichmość pana obywatela Gabrjela Pilawskiego z Warszawy. Moje stosunki w miarę jak człowiek głuchnie i po troszę ślepnie musiały się ograniczyć znacznie, mało gdzie bywam, mało z kim przestaję i niewiele wiem. W Warszawie mnóstwo zawsze wyrasta nowych ludzi i imion — powiem ci naprzód, że żadnego Pilawskiego majętnego i dobrze wychowanego, należącego do wyższego towarzystwa tu — nie znam. Ale, że nie idzie zatem by go nie było.. poszedłem do głowy po rozum, jakby się oto dowiedzieć.
— Widzi pani — co to za człowiek! wykrzyknął Surwiński — i czy moje domysły — ale — idę da1éj — i czytał znowu.
„Poszedłem do głowy po rozum, jakby się oto dowiedzieć. Zdało mi się, że najlepiéj uczynię gdy przejrzę spisy członków resursy obywatelskiéj i mieszczańskiéj, bo, co jest porządniejszego to się w niéj mieścić musi. Wybrałem się więc, mimo deszczu.
— Co to za człowiek! proszę hrabiny! wtrącił Surwiński. — Hrabina trzymała się na wodzy, ale zaczynało jéj cierpliwości braknąć, jak kotka na mysz białą dłonią zasadziła się na list, by go wyrwać nieszczęsnemu czytelnikowi. Zmiarkowała jednak z zaciśniętych palców p. Karola, iż trzymał go tak, że dostałaby chyba tylko kawałki i zrezygnowana słuchała...
— Wybrałem się więc mimo deszczu — ciągnął daléj Surwiński, i kazałem sobie podać spis członków w resursie staréj. Obu jestem członkiem — nie licząc Harmonji do któréj Boże odpuść, należę także...
— Co to jest ta Harmonja? towarzystwo pewnie muzyczne, rzekł komentator, ale mniejsza o to.,
— Na spisie w resursie staréj jest dwóch Pileckich, jeden Piłkowski i jeden Pilśnicki, Pilawskiego żadnego. Idę więc do obywatelskiéj, szukam. Tu Pilskich trzech, Piła jeden.. Piłowalski i Pilnicki, Pilawskiego żadnego znowu..
— Ale proszę pani, z jaką ten człowiek dokładnością chodził około powierzonego sobie interesu, rzekł z namaszczeniem Surwiński — tacy ludzie już się dziś nie rodzą.