— Wiecie co, wtrącił Aksakowicz stojący z kartami w ręku i nierad że mu wista przerwano — napijmy się po kieliszku i niech go tam licho nie bierze.. Czasu nie trzeba tracić.. my robra musimy skończyć.
Stało się po woli gospodarza, ponalewano kieliszki, wist ciągnął się daléj, lecz w kupce nie zajętych grą, rozmowa o Pilawskim i cenzurowane ciągnęło się daléj. Nawet Albert go nie bronił.
— Mów ty sobie co chcesz — zakończył Grejfer, to jakiś awanturnik. Tak się nie przyjeżdża do nieznajomego kąta.. zasłaniając twarz, kryjąc z tem czem się jest. Ja wam daję słowo, coś się krzywego okaże.. ale zapóźno..
Hrabina miała wolę niezłomną, gdy raz wydała wyrok musiała się spełnić co postanowiła. Pomimo uwag woźnicy i kamerdynera którzy o dwadzieścia cztery godziny folgi prosili, zapowiedziała że wyjedzie nazajutrz i wszystko musiało być gotowem. Albert przeklinając Pilawskiego zapakował się z najpotrzebniejszem do podróży, i ciągnął za kuzynką. Na chwilę Greifer także miał myśl towarzyszenia im, lecz rozmyśliwszy się nieco — pozostał.
Nie miał najmniejszéj nadziei ażeby u hrabiny odzyskał dawną, chwilową łaskę, w Krynicy zaś zostawała mu pani i panna Domska, a na którą okiem był rzucił — i u któréj był już na zwiadach, parę razy.
Spodziewał się, że go pani Jaworkowska tam poleci jak najlepiéj, a był z ich domem w jak najlepszych stosunkach... Przed wyjazdem około południa — p. Gabriel poszedł raz jeszcze pożegnać pannę Elwirę, a nieznalazłszy jéj w domu i dowiedziawszy się że jest z matką w lasku nad źródłem, pobiegł tam chcąc zyskać chwilę rozmowy. Powiodło mu się dosyć szczęśliwie, pani Domska siedziała opodal na ławce, córka chodziła sama w uliczce... zszedłszy się z nią, mógł sam na sam pomówić bez przeszkody.
— Daruj mi pani, że aż tu gonię.. aby jeszcze pożegnać i usłyszeć pocieszające dla mnie — do widzenia i zapewnienie, że panie zastanę i zobaczę.. Podróż moja nadspodziewanie inaczéj się wcale złożyła niż sądziłem, szczerze mówiąc daleko mniéj przyjemnie, niż ja ją zawcześnie układałem. Fantastyczna hrabina i jéj kuzyn Albert naparli się jechać razem. Zamiast więc wyprawy do Tatrów, będzie to...
Spuścił głowę i nie dokończył.
— Ależ to pana cieszyć powinno — przerwała sucho jakoś Elwira — towarzystwo tak miłe, osoba tak wesoła i dowcipna.
Pilawski podniósł czoło, spojrzał i uśmiechnął się. Nie lubię, rzekł po cichu, kobiet ekscentrycznych. Boję się tak dowcipnych, nie rozumiem tak wesołych słowem, powiem pani szczerze.. to bóstwo nigdy mojem nie będzie,
Twarz Elwiry wyjaśniła się widocznie, uśmiech przeleciał po ustach. Oczy Gabriela dopowiedziały coś więcéj — zamilkli.
— A tak mi smutno, tak straszno ztąd odjechać! dodał zniżając głos Gabriel — muszę się przyznać, lękam się bym jakim nieszczęśliwym trafem nie został wstrzymany, a panie znowu nie pospieszyły tam, gdzieś.. w te oddalone strony, w których ja myślą nawet szukać ich nie potrafię.
— Przecież prędzéj późniéj trzeba sobie powie-