lepszą w świecie potrawę. Zresztą mieli na pociechę herbatę i rozmowę... Hrabina od spotkania z anglikiem odzyskała swobodę i humor swój dawny — nowy ten przybysz odciągnął ją zupełnie od Pilawskiego, który nie łaskę znosił z poddaniem się stoickiem woli pięknéj bogini. Hrabina szukała niekiedy na jego twarzy śladów złego humoru i znaleść ich nie mogła... co ją nieco gniewało.. Osądziła go więc jako zimny kamień, którego nic rozgrzać nie potrafi — nad czem wzdychała z początku, bo się jéj szczerze bardzo podobał.. lecz prawie równie miłym a daleko oryginalniejszym był anglik.. Złapać sobie takiego Williama, było zdobyczą znakomitą.. Myśl ta bardzo się hrabinie uśmiechała, świeżo jednak doznawszy porażki niewiele miała nadziei ażeby wyspiarza oczarowała. Smutne myśli plątały się jéj po głowie. Starzeję widocznie, mówiła w duchu... dawniéj by mi się nikt nie oparł, gdybym w istocie tego pragnęła.. teraz.. napróżno oczyma im błyszczę i dowcipem..
Rozpacz ta nie przeszkadzała pilno zabiegać około sir Williama, który nad wszelkie spodziewanie dawał się tak prostodusznie brać, że już na noclegu w Nowym Targu, na zażądanie hrabiny, przyrzekł jéj towarzyszéć do Krynicy, a nawet odwiedzić ją w jéj Castelu.. Zyskując na czasie, pani Palczewska mogła mieć wielkie na przyszłość nadzieje; była to jedna z tych kobiet o niewyczerpanie różnych fizjognomjach, które zyskują na bliższem poznaniu i przywiązują ukazując się z lepszéj strony późniéj niż z początku. Na pierwszy rzut oka wziąć ją było łatwo za płochą i lekkomyślną, głębiéj się dopiero wpatrując, pod tą powierzchnością zalotną, fantastyczną, odkryć było można charakter energiczny, prawy i serce najlepsze. Miała słabostki, ale wad nie miała, a ile razy zbłądziła, usiłowała to naprawić choćby największym kosztem — miłości własnéj i ofiarą upokorzenia. Cóż temu była winną, że się tak okrutnie nudziła..
Anglik spadł prawdziwie z nieba, i dla Alberta który był całkiem swobodny, i dla Pilawskiego który służbę pełnić przestał. Daleko doświadczeńszy w podróży sir William, zajmował się wszystkiem i tak naturalnie przyszedł do komenderowania obozem, jakby mu to dowództwo przeznaczonem było. Hrabina bawiła się nim, a słuchając go z zajęciem, podbudzała do nieskończonych opowiadań. Reszta towarzystwa albo słuchała w milczeniu, albo nawet rozchodziła się swobodnie, tak że hrabina, drzemiąca panna Salomea i anglik najczęściéj siedzieli sami. Z wypadków podróżnych przechodzono łatwo do ogólnych rozpraw o świecie, ludzkich sercach, uczuciach i t. p. a sir Wiliam i o tem umiał mówić z powagą i chłodem, choć nie bez dowcipu... P. Palczewska zgadzała się z nim na wiele zdań.. Byli więc w najlepszéj co się zowie przyjaźni..
Przesiedziano tak i w Nowym Targu dosyć długo przy ostygłéj herbacie, a gdy się rozeszli, hrabina westchnęła rozbierając się. Szkoda mi będzie tego anglika.. gdzieś to w świat poleci i.. wspomnienie tylko zostanie!
Rano wózki i powóz były gotowe.... anglik z uśmiechem przypadł oznajmić, że maleńki deszczyk kropić zaczynał, ale jest nadzieja, iż zbliżając się do Tatrów, zmieni się na dobrą ulewę. Hrabina zaręczała za pogodę — ruszono. W istocie turysta zgadł, w Szaflarach już powiększył się deszcz, a w Poroninie lało co się zowie. Tatrów wcale już widać nie było. Podtatrzański kraj ubogi, dosyć pusty, ze swemi drogami kamienistemi, strumieniami, chatami biednemi i wegetacją coraz mniéj bujną... smutno wyglądał za zasłoną gęstéj ulewy.... Hrabina uznała się zwyciężoną, utrzymując wszakże iż deszcz
Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No52 part5.png
Ta strona została skorygowana.