Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1871 No52 part9.png

Ta strona została skorygowana.

— Nic — nic.
— A! plotki, plotki — zagadała baronowa.. ludzka złość. Niewiedzieć zkąd to wyszło.. bałamuctwa!
— Przepraszam panią baronowę, bardzo przepraszam, zaczęła pobożna jejmość — wyszło to z poważnego zródła.. Wiem choć nie mogę wymienić, i wiadomość jest autentyczna.
— Jakaż? jaka? ciekawie podchwyciła p. Palczewska..
— Bo, widzi hrabina — poczęła szybko Hercegowina, ażeby się nie dać uprzedzić — ja od razu przeczuwałam że coś podobnego się odkryje. Pan Surwiński dziwaczył.. plótł trzy po trzy...
— A cóż wiecie o nim? co? mów że pani..
— Z najlepszego źródła z Warszawy wiadomo, tam go wszyscy znają... szuler z profesyi.. szuler.. nie więcéj, syn lokaja, który służył u Zamojskich...
Hrabina słuchała zrazu bardzo serjo, potem nagle zaczęła się śmiać, ale śmiać tak okrutnie, że się na kanapie położyła, trzymając za boki.
Hercegowina zaczerwieniła się obrażona.
— Cóż w tem śmiesznego? co śmiesznego.. chyba to że tu u nas wszyscy go jak gagatka psuli i pieścili, nie ujmując pani hrabinéj i mieli go za wielką figurę. A to szuler.. a to szuler..
— Ale moja prezesowo — wtrąciła Ormowska jakoś z wymówką — powtarzasz banialuki. Ja mam tę plotkę w podejrzeniu wielkiem, że ją ktoś ukuł, aby mu w pewnem miejscu zaskodzić.. ale.. dajmy już pokój.
— Ja milczę — milczę.. a czas okaże! dodała prezesowa.
— A ja nie mogę zmilczeć i domagam się od kochanéj prezesowéj tłumaczenia.. Któż to mógł wymyśleć i dla czego? Ormowska zagadnięta, oczyma dała znać hrabinie, że teraz mówić nie będzie, a później to jéj wytłumaczy. Prezesowa dotknięta opozycją wstała zaraz.. i pożegnała hrabinę..
— Przy niéj się mówić boję, rzekła pani Ormowska, gdy odeszła, — dobra kobieta, pobożna, ale nie mając co robić... bawi się lada plotki nosząc razem z modlitewkami. W tem wszystkiem coś mi jest podejrzanego. Nachyliła się do ucha hrabiny — Pilawski pono bardzo był częstym gościem u pani Domskiéj — bodaj czy tam się z córką nie zawiązał romansik... niech mnie pan Bóg przebaczy, jeśli go niesłusznie posądzam, ale Greifer sam wprowadzony przez Jaworkowską, a podobno zimno przez pannę przyjmowany, musiał puścić tego bąka...
— To po prostu sensu nie ma — odezwała się hrabina — przypuszczam że grywać może, ale z gry żyć! ogrywać! ktokolwiek mu raz w oczy spojrzał o to by go posądzać nie śmiał. Ja, gdy powróci, powiem mu otwarcie — bo go szanuję choć nudziarza — a jeśli pan Stanisław przez płochość nowinkę tę rzucił... musi ją albo odwołać... lub.
— Hrabino — Emilko! droga moja — krzyknęła rzucając się ku niéj Ormowska przerażona — na Boga cię zaklinam, nie mięszaj się do tego. Może być straszliwa awantura... Pilawski wygląda na... drażliwego. Grejfer nie ustąpi...
— Bardzo by mi było przykro dać powód do jakiegoś zajścia — ale, baronowo kochana — ja tego człowieka szanuję, jestem mu przyjazną, mam o nim wyobrażenie najlepsze i spełnię obowiązek. Nie godzi się by potwarz taką rzucono... splamiono go niewinnie...
— A! po cóż ja ci to powiedziałam! zawołała baronowa.
— Jutro bym się była dowiedziała tego od Jaworkowskiéj, która pod sekretem, śmiertelny by grzech zwierzyła, — niewytrzyma! — rozśmiała się