Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No11 part2.png

Ta strona została skorygowana.

wyrwał go z zadumy. Podniósł oczy, o kilka kroków stała oparta o drzewo Elwira. Pilawski widzieć się jéj wcale nie spodziewał, nie życzył sobie nawet, lecz zobaczywszy ją, zapomniał o postanowieniu, o radach hr. Ernesta, o wszystkiem w świecie i z promieniejącemi oczyma posunął się ku drżącéj jeszcze z wrażenia.
— Jakto? więc to pan, pan jesteś! pan.. żyw! pan.. nas.. doszła fałszywa wiadomość! O! jakże się cieszę że fałszywa, że skłamana..
— Niestety, rzekł zbliżając się Gabriel z wyrazem smutnym, żyję pani i nie potrafiłem umrzeć w porę...
— Wystaw pan sobie moje zdumienie? Jakże dawno pan tu jesteś? co robisz? żywo zawołała Elwira... któréj twarz rozpromieniała..
— Jestem tu zaledwie od godzin kilku, rzekł Gabriel przejazdem do Londynu. Powiedziano mi, że pani jesteś już na wsi..
— Kto panu powiedział?
— Hrabia Ernest...
— Znasz go pan!
— To mój przyjaciel najlepszy, jedyny, mówił Pilawski...
Elwira zarumieniła się. A mnie o panu.. niewspominał.. I byłbyś pan tak pominął Berlin...
— Pani, anim nawet wiedział gdzie mam jéj szukać, tłumaczył się Pilawski, ale los choć raz w życiu mi poszczęścił.
— Ja jeszcze do siebie przyjść nie mogę, szepnęła Elwira. W téj chwili dopiero przedstawiła go stojącéj na uboczu pani Sciańskiéj. Gabriel był w dziwnem położeniu, odżyło w nim wszystko co sądził pogrzebionem i chciał mieć zapomnianem. Niewiedział co począć z sobą, Elwira tryumfująca jakby nazajutrz po przerwanéj rozmowie w Krynicy, ciągnęła ją daléj.
— Naprzód, rzekła chcę wiedzieć.. długo pan bawisz w Berlinie...
— Wieczorem miałém jechać dla interesów do Londynu.. cicho odpowiedział Gabriel...
— Ale interesa, to przecież nie są tak pilne?
Pilawski się zawahał.
— Interesa są interesami, rzekł, nie lubią one czekać, lecz...
— Lecz nie są przywiązane do godziny...
Pilawski zmilczał. W istocie mógł ułatwić je listownie, lecz walczył z sobą jeszcze.. Z tego co mu powiedział Ernest, nie mógł dobréj wyciągnąć wróżby, po cóż było na nowo sobie serce rozdzierać? Z drugiéj strony.. odkradziona chwila szczęścia.. choćby ją opłacić przyszło, tak droga w życiu człowieka..
— Ja będę natrętną, wesoło potrąciła Elwira. Co pan dziś robisz z sobą?
— Jestem na obiedzie u bankiera mojego Levisona...
— Napiszesz pan list, albo mu się wytłomaczysz, albo mu słowa nie dotrzymasz, lecz na obiedzie będziesz panu u mnie. Ja proszę.. Miałyśmy na wieś wyjeżdżać, już zaczęłam się pakować, gdy list mojego opiekuna oznajmił mi, iż dom potrzebuje gruntownych reperacji tego rodzaju, które by mnie przeszkadzały, a ja im. Musiałam więc nająć na nowo mieszkanie w Berlinie, dodała Elwira... i ażeby mi wieś przypominało, najęłam tu willę w Thiergartenie. Dla tego mnie tu pan spotkałeś na przechadzce.
Wskazała ręką śliczny domek jeszcze piękniejszym otoczony ogródkiem...