Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No13 part3.png

Ta strona została skorygowana.

jeszcze, ja cię tak słuchać lubię, ty tak ślicznie mówisz o tych pięknych rzeczach.. które po nad ziemię podnoszą. I powiedz mi, wytłomacz jakim sposobem wśród tych ziemskich goryczy, zawodów, szału... niesmaków i niedoli, wykwitują te myśli, wstają te ideały, rodzą się te cudne posągi, zjawiają te anioły Angelica i te pieśni wieszczów, zkąd oni czerpią barwy, tony i natchnienia?
— Wszystko to co tworzy sztuka, rzekł mężczyzna, wszystko co nad-ziemskie jest polotem, jest uniesieniem ku niebiosom, jest ich pragnieniem, objawieniem, obietnicą. Gdyby człowiek był marną błota grudką.. zkądżeby w niem zrodzić się mogły te perły i brylanty? Jest w nas coś co dźwiga, unosi i zaręcza iż śnione na ziemi, wyśni się w niebiosach.. mój aniele.
I cicho poczęli szeptać do siebie, uśmiechając się słodko tak, jak się w pierwszych dniach rozkwitnienia szczęśliwa miłość uśmiecha... W tem mężczyzna spojrzał, drgnął i zamilkł. Drzwiami od korytarza wchodziła druga para.. do naszéj pierwszéj wcale niepodobna. Mężczyzna młody ale podobniejszy do fryzjerskiéj lalki niż do żywéj istoty i śliczna, wspaniałéj postaci kobieta, dumnego wejrzenia, pańskiego oblicza i ruchu. Mężczyzna wprawdzie podawał jéj rękę, ale miał przy niéj minę lokaja, który na chwilę pozbył się pana i suknie jego włożył.. Kobieta była bardzo piękna, na czole rozumnem, w oczach ognistych malowała się dusza o szerokich skrzydłach; ze smutku wejrzenia, z nadskakiwania towarzysza można było odgadnąć, że ten elegant wykrygowany już ją śmiertelnie znudził. Nie słuchała jego szczebiotania nie przyjmowała usług, jak kulę u ręki ciągnęła go za sobą.
Wchodząc oboje spostrzegli wprzódy niż Remouleur’a.. ową parę szczebiotek.. Kobieta oblała się karmazynową krasą, mężczyzny twarz zżółkła, zatrzymali się nieco, jakby nie wiedząc co poczną.. Pierwsza para podniosła oczy także, kobieta tylko przelotny rzuciła wzrok.. i odwróciła go do męża, mąż widocznie był zdziwiony, uśmiechnął się i spuścił oczy, żywo odzywając się do towarzyszki.
— Na dziś trybuny dosyć, wróćmy na korytarz do matki Boskiéj Angelica i tych muzyków aniołów tak pięknych rzeczy za wiele na raz nie trzeba oglądać, by duszy nie przekarmić. Jutro pójdziemy da1éj, ale powoli, powoli.
— O! powoli, powoli, szepnęła Aniela, ażeby ta podróż po światach marzeń sztuki, jak najdłużéj trwać mogła!
Gdy oni wysuwali się powoli, mężczyzna z drugiéj pary, szepnął do swéj pani.
— Chwała Bogu wyszli.
Kobieta potoczyła wzrokiem ku drzwiom.. a w wejrzeniu tem był gniew, wymówka, ból i wzgarda niemal dla towarzysza..
— Dosyć że, sucho śmiejąc się rzekł mężczyzna, losy nam ciągle spotykać się każą. Pan Pilawski jak widzisz ożenił się.... ożenił.
— I żonę ma bardzo ładną! dumnie dodała kobieta. Zdaje mi się, że nas nie spostrzegli.
— To jest, miał rozum nas nie widzieć, to było co się zowie z taktem, rzekł mężczyzna.
— Pilawski miał zawsze wiele taktu! dorzuciła kobieta.
— Wiem, wiem i wiele innych przymiotów, któ-