Drugiego dnia u źródła, hrabina dała znak panu Stanisławowi kołującemu po scieżkąch w oczekiwaniu Domskiéj, która tego dnia wyjść miała, aby się do niéj zbliżył,
— Cóż tu u was słychać? Piknik? (nie chciała od razu zagadnąć oto co ją zajmowało najwięcéj).
— Piknik bez pani? wykrzyknął Grejfer, dzień bez słońca, nie udał się, ziewali wszyscy i rozeszli się o dziesiątéj.
— Któż był a kto nie był?
— Pań mało... życia żadnego, stroje zaniedbane słowem odbył się tylko dla ceremonji.
— A Domskie?
— Pani Domska prawie ciągle chora, odezwał się trochę zmięszany Grejfer.. córka się bawić nie lubi.
— Wprędce jadą? zapytała hrabina.
— Zdaje mi się — tak — gotują się już do drogi.
— Pan tam często bywałeś?
— Czasami.. panna bardzo miła..
— I bardzo bogata! z przyciskiem dorzuciła hrabina — o tem pan pewnie dobrze wiedzieć musisz?
— Ja? tak dalece.. nie wiem.
— Przecież przez Jaworkowską.
— Tak — coś — słyszałem.. ale panna bardzo wykształcona i wychowanie świetne..
— Cóż potem kiedy tam pana pono Pilawsk uprzedził, rozśmiała się hrabina złośliwie spoglądając na niego, i natychmiast nie dając mu ust otworzyć rzekła. Pilawskiego niepodobna nie ocenić.. chyba by kto smaku i instynktu był pozbawiony.
Człowiek jakich mało.. wielce sympatyczny i...
— Wiem, że miał szczęście podobać się pani.. rozśmiał się Grejfer.
— Bardzo nawet, panie Grejfer — bardzo.. zawrócił mi był głowę — wprost poczęła hrabina — wcale się z tem nie kryję, ale trafiłam na serce zajęte.
Pan Stanisław zmilczał, zdawał się namyślać — zwrócił twarz ku hrabinie i wybąknął niewyraźnie.
— W mojem przekonaniu wcale pospolity człowiek, wcale pospolity.. ale szczęśliwy.
— Toś się na nim nie poznał — odparła Palczewska. Słyszałam już przybywszy tu, że pusczono tu o nim jakąś bezsensowną plotkę.. rzecz ta się wyjaśni. Wprost potwarz i dosyć niezręczna.. Albert go znał w uniwersytecie.
Grejfer był jak na mękach..
— Ja tam, odezwał się z trudnością dobywając wyrazów z siebie — ja tam — o niczem nie wiem.. ale nie sympatyzuję z nim.. to trudno..