Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No2 part9.png

Ta strona została skorygowana.

Elwira — powiem panu jednem słowem, na sercu mi ciężko! leży na nim kamień.. wieko grobowe, oddychać nie mogę.. Byłam chora, jestem znękana... chciałabym ztąd jak najrychléj wyjechać.
— Czy mogę w imię najszczerszéj przyjaźni domagać się wyjaśnienia? zapytał Gabriel.
— Winnam je panu rzekła Domska, ale jestto dla mnie ciężkiem, przykrem i lękam się go. Choćbyś pan miał najgorsze o mnie powziąść wyobrażenie, przyznam się że to zmartwienie którego doznałam, wynikło z pańskiéj przyczyny.
— Z przyczyny mojéj, mojéj? krzyknął przestraszony Pilawski, — ale cóż ja uczyniłem, czem mogłem?
— Posłuchaj pan, mówiła Elwira — będę miała męztwo wyspowiadać mu się ze wszystkiego. Nie wiem czy może człowieka większe spotkać nieszczęście, jak gdy się zawiedzie na kimś, w kim szlachetną duszę uczuł, w kogo uwierzył.. Nie będę taić żeś mi się pan wydał takim właśnie uczciwym, zacnym, szczerym człowiekiem.. Zachwiano we mnie wiarę w niego, zabolałam..
Stanęła i spojrzała nań. Gabriel stał blady jak ściana, tylko oczy mu się iskrzyły blaskiem jakiegoś szlachetnego oburzenia i gniewu.
— Któż? co mógł pani powiedzieć o mnie? wyjąknął z trudnością Pilawski.
— Kto, tego panu nie wyznam.. nie mogę, mówiła spokojniéj Elwira — ale rzucono na was — spodziewam się potwarz.. Ja nie chcę ani wam jéj powtarzać, ani was do tłomaczenia z życia pociągać, daj mi pan rękę i słowo, że nie masz sobie nie do wyrzucenia coby jego charakter kalało... że.. a! mój Boże — powiem wszystko... zrobiono pana... szulerem z profesji.
Gabriel spojrzał i rozśmiał się ruszając ramionami..
— Przysięgam pani na Ewangelję i co jest najświętszego w świecie, żem w ręku kart nie trzymał, że nie gram nigdy.
Oczy Elwiry zabłysły radością.
— To po prostu jest jakaś niepojęta omyłka, lub ohydna zła wola... to nie ma sensu.
— Byłam o tem przekonana.. oddychając wolniéj odezwała się Domska — teraz — skończone wszystko.. nie pytam więcéj.
Gabriel pochwycił jéj rękę i przyłożył ją do ust przejęty, rozczulony. Bóg łaskaw, rzekł, spodziewałem się zmartwienia, ciosu, zesłał mi najwyższą pociechę, bo dowód współczucia od pani, któréj szacunek jest dla mnie najdroższym skarbem.. A! niechże będą dzięki losowi, który dotknąwszy niesłusznie, tak płaci za ciosy.. Zamyślił się chwilę.
— W istocie, rzekł powoli — sam winienem wiele, oblokłem się tajemnicą... nikt nie wie nic o mnie, domyślają się rzeczy najgorszych.. Pozwól jednak pani abym i dziś nawet pozostał dla niéj — nieznajomym: mam ważne powody. W mem życiu nie uczyniłem nic czego bym się miał wstydzić, a pomimo to... są rzeczy z któremi taić się muszę.. bo może by mnie od pani na wieki rozdzieliły. Nie żądaj pani wyjaśnienia tajemnicy, zniknie ona wprędce.. odsłonię się cały i niepowstydzę.
— Ale czyż ja nawet wiedzieć nie mogę? zapytała Elwira..
— Nie żądaj pani — zakończył Pilawski.. w téj chwili — nie mogę — o! nie! nie!