Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No5 part2.png

Ta strona została skorygowana.

Gdy przyszło do pożegnania wszystkie ręce z uczuciem wyciągnięto ku Pilawskiemu i choć nikt głośno nie ośmielił się nic powiedzieć, znać było iż mu słano życzenia szczęścia.. ściskając serdecznie dłoń która jutro.. miała wyrokować o życiu lub śmierci człowieka...
Nawet Baronowa Ormowska cicha wielbicielka p. Gabriela, podała mu rękę drżącą i szepnęła:
— Niech Bóg szczęści...
Nazajutrz deszczyk pruszył, ktokolwiek sobie przypomni ten rok 1866, — będzie też pamiętał i o tych nieustannych słotach, któremi się on w tych stronach odznaczył.. Pomimo niepogody William, Pilawski, Major Hotkiewicz, Surwiński wszyscy wstali do dnia, i wybrali się do Muszyny. Mogło się wyjaśnić do dziewiątéj, a bądź co bądź trzeba było znajdować się na stanowisku. Na humor wszakże wpływa deszcz i mgła zawsze niekorzystnie... posępni ruszyli wszycy...
W tem zajęciu powszechnem losami pojedynku nikt nie uważał, że pani Domska od wczoraj zamówiwszy konie, załatwiwszy rachunki, pożegnawszy się z Jaworkowską, zaraz po wyruszeniu wózków tych panów, wybrała się także w drogę ale w stronę przeciwną, do domu...
Ani ona ani Elwira najmniejszéj o tem nie uczyniły wzmianki Pilawskiemu, a było to skutkiem umowy między matką i córką tajemnego ich porozumienia z sobą. Pani Domska nalegała na ten wyjazd już od dni kilku. Elwira go chciała odroczyć tylko dla doczekania się wiadomości o pojedynku.. matka wreszcie prośbami, zaklęciami, łzami wymogła posłuszeństwo.
Wnosząc z wrażenia jakie na Elwirze uczyniła potwarz przez Greifera rzucona, widziała że Pilawski nie jest jéj obojętnym, lękała się aby dłuższy pobyt, może niespodziany jaki obrót i losy téj walki nie wzmogły tego uczucia i nie wywołały jakich nierozważnych jego objawów, nastawała więc, prosiła, żądała aby koniecznie dnia tego wyjechały.. Elwira nie śmiała się opierać — najwięcéj ją kosztowało to że matka prosiła aby o wyjeździe nie wspomniała nikomu. Po długich z obu stron układach i prośbach, po serdecznych uściskach, — matka przyrzekła w nagrodę iż nigdy i w żadnym razie o panu Stanisławie już, choćby do Berlina przybył zdrów i cały, mowy nie będzie — a za to otrzymała na wyjazd zezwolenie.
— Co on sobie o nas pomyśli? pytała w duchu Elwira. Bóg wie, ale jeśli umie czytać w twarzy i w sercu.. to mnie poszuka i znajdzie...
Z trwogą tylko i drżeniem myślała Elwira, iż ten człowiek którego sobie wystawiała arystokratą rodem i stosunkami, gdy je znajdzie na tem stanowisku jakie zajmowały — zrazi się odczaruje i — uciecze... Wyjeżdżając więc już Elwira miała nadzieję, iż matkę skłoni, po wszystkiem co doznały w Krynicy od Jaworkowskiéj i przez fałszywe swe położenie w obec towarzystwa — od którego stronić musiały — do zwinięcia tego nieszczęśliwego handlu, zdjęcia szyldu i usunięcia się jeśli można gdzieś na wieś, dla zatarcia pamięci nawet tego — czem były.
Usprawiedliwi to pragnienie Elwiry każdy znający społeczność naszą. Wiedziała ona, iż stan obecny będzie na przeszkodzie wszelkiemu związkowi, który by jéj z innych względów mógł być pożądanym. Nie szło jéj zresztą o nikogo, tylko o tego Gabriela, pierwszego w życiu spotkanego człowieka, z którym