Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No5 part3.png

Ta strona została skorygowana.

czuła iż mogła by być szczęśliwą. Gdy się kocha, sofizmata najdziwniejsze zdają się tak logiczne i naturalne!! Elwira rozumiała i tłomaczyła sobie przesąd urodzenia i kasty, bo się skutków jego lękała.. O ile córka pragnęła zbliżyć upragniony związek i rachowała na Pilawskiego, o tyle matka niewytłumaczonym lękała go się sposobem. Dla czego nie wiedziała sama.. Obawiała się rodziny, stosunków, przyszłych w życiu przykrości dla córki, chciała kogoś innego — położeniem skromniejszem, z mniejszym majątkiem, kogoś coby ofiary nie czynił z siebie. Obiecywała więc sobie jak tylko do Berlina powrócą, rozerwać Elwirę, wywieść, zająć — i dać jéj koniecznie o nim zapomnieć. Córka zaś myślała tylko jakby mogła namówić matkę do zrzucenia tego jarzma.. tych pęt, téj niewoli... Gotowały się obie w milczeniu do zwyciężenia przeszkód..
Powóz już był za Krynicą, gdy o niespodzianym wyjeździe dowiedziała się pobożna prezesowa.
— W téj chwili wyjechały! to nie jest bez znaczenia? o! to nie jest bez wielkiego znaczenia! zawołała, i co prędzéj pobiegła z nowiną do Ormowskiéj.


Deszcz kropił — chłodny wiaterek dął od Tatrów, wózki jechały do Muszyny, ale tu sekundanci zszedłszy się pod parasolami na grobelce zawyrokowali, że na słocie i w błocie strzelać się było niepodobna.
— To bardzo dobrze, dodał Surwiński, ale czekać na pogodę, na ciepło, na suszę, na wszystkie dogodności może potrwać długo.. do nieskończoności, tego roku wątpię żeby się wypogodziło. Austrja może być rozkrajaną jak kawon na kawałki i gdzie my się potem będziemy szukali?
Sekundant Greifera, który występując chciał już pokazać odwagę niepoślednią, aby o niéj i po zgonie jego mówiono — hr. Żelazowski dorzucił.
— Zgadzam się całkowicie ze zdaniem szanownego preopinanta, bo mój klient także nie życzyłby sobie czekać na rozprawę. Ma co być niech będzie zaraz, co prędzéj to lepiéj. Szop chruścianych podostatkiem się znajdzie w Muszynie, można nająć jedną pod pozorem strzelania do celu.
— I strzelać się po ciemku? czy przy pochodniach? zapytał żartobliwie Hotkiewicz.. ’S geht nicht.
— E! słuchaj majorze, dorzucił Żelazowski, jakby trochę mniéj pewne były strzały — co to szkodzi — i tak Pilawski strzela djabelsko. Zdajmy trochę na losy.
— A no, jeśli się ci panowie zgodzą strzelać w szopie, pojdziemy do żyda do karczmy i rzecz skończona..
Pilawski pozostał był w domu zajezdnym oczekując na decyzję i palił spokojnie cygaro. Greifer w drugim chodził po izbie jedząc miętowe cukierki... Sekundanci poszli. Słuchaj, panie Stanisławie, odezwał się Żelazowski wchodząc — szczęści ci się, deszcz leje, na podwórzu dziś nic nie podobna urządzić — żeby raz co prędzéj skończyć, mówimy strzelajcie się w szopie.. Trochę będzie ciemno, Pilawski może nie dojrzy i.. ocalejesz.
— Jak sobie chcecie, co chcecie, gorsze oczekiwanie nadewszystko, rzekł podchodząc Greifer — jam się gotów strzelać i po ciemku..
— Więc jeśli Pilawski się zgodzi?
— Róbcie co się wam podoba.
— Daj mi cygaro! rzekł Żelazowski i wyszedł. Pilawski był także tego zdania, że lepiéj jest raz skoń-