rzucał wszystko i choćby dla nieznajomego stawił się zawsze. Nie wątpiła pani Domska że i tym razem pospieszy.
Jakoż trzeciego dnia po wyprawieniu listu, ostrzeżony w nim ażeby nie wydawał się z tem, że został wezwanym, zjawił się Szczęsny w progu... zmęczony cało nocną podróżą, w dodatku z febrą którą od kilku cierpiał tygodni, i której paroksyzm rozpoczynający się nadawał mu przykro zmienioną fizjognomję.
Na przywitaniu, Elwira która nadbiegła zaraz, postrzegła żółtość jego twarzy.
— Cóż to dziaduniowi takiego?
— Mnie! a! to nic! od dwóch tygodni mam febrę, mała rzecz.. Choroba która inne odpędza i zdrowie daje.. Zatarł ręce. Dziś właśnie mnie ziębi nieuważam na to. Śmiał się stary, ale zębami dzwonił. Podano herbatę którą pił chciwie.. Wejrzenie jednak na krewnę, choć tego nieokazywał po sobie, nastraszyło go. Po roku niewidzenia wydała mu się dziwnie a groźno zmienioną. Poleciwszy Elwirze jakieś zajęcie, Domska zatrzymała Szczęsnego na obiad, a gdy córka wyszła chwyciła go za rękę.
— Poczciwy mój, dobry stryju, rzekła, spadnie ci ciężar na głowę nowy. Nie mam nikogo!. nikogo.. musisz przyjąć na siebie nad Elwirą opiekę.
— Co? jak? przerwał Żałobski, dla czego?
— Ze mną, cicho dodała matka, ze mną jest źle, między nami, stryju kochany ją się czuję nie dobrze.
Stary usiłował myśl tę odegnać, ale napróżno.
— Zawołałam cię, aby poprosić o tę usługę chrześciańską dla sieroty. Nie mogę dopuścić aby rodzina nieboszczyka męża miała się wmięszać w to. Tobie zostawię wszystko.
Żałobski rękami rzucał, ale w końcu się zgodził a cała ta narada odbyła się tak po cichu i nieznacznie, iż Elwira wcale się nie domyśliła. Dwa dni przesiedział ze swą febrą, która już była codzienną, pan Szczęsny, uprowidował się w chininę i trzeciego musiał wyruszyć do domu dla posiedzenia spółki, na któréj wszyscy zyskiwali, on tylko jeden jakoś tracił. Takie już było jego przeznaczenie.
Nierównie spokojniejszą po wyjeździć p. Żałobskiego, była już Domska, ale i to ją nie poratowało, siły uchodziły. Geheimrath składał chorobę na wody niezupełnie właściwie zadysponowane (na które się przecież sam zgodził) słotne lato.. i wrażenia tego niespokojnego czasu. Lekarstwa przepisywane nie pomagały, biedna kobieta modląc się płacząc, coraz częściéj wzywając córki, aby się nią nacieszyć, powoli dogorywała.
Krynica stawała się z każdym dniem puściejszą, odjeżdżali nawet ci którym się najmniéj powracać chciało do domu. Aksakowicz kupiwszy wina na Węgrzech zwijał swój obóz z dnia na dzień, tylko dla wisteczka jeszcze wśród opakowanych tłumoków, przeciągając pobyt już zbyteczny. Greifer zniknął, wyniósł się major Rotkiewicz i inni panowie, oprócz pana Karola Surwińskiego, który dotrzymywał placu w nadziei, że się nakoniec tajemnica wielkiego nieznajomego odkryje. W czasie leczenia jego, był pewnym, że ktoś przecie nadjedzie z rodziny, że się incognito owe odsłoni i prawdziwa postać wypłynie na wierzch. Zawiódł się na tem, ale niemniéj stał przy swojem, kiwał głową i szeptał tylko. Są zapewne ważne przyczyny!! siedziała jeszcze pani Ormowska dla hrabiny. Prezesowa dla Ormowskiéj pozornie a w istocie dla płotek... William dla pani Emilji, pani Emilja dla Pilawskiego, który teraz miał się już codzień lepiéj. Była nadzieja, że z ręką na temblaku wyruszyć już będzie mógł bardzo prędko. Tym czasem właściciel hotelu nawet się pakował. Krynica