Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No8 part6.png

Ta strona została skorygowana.

— Powiem pani otwarcie, rzekła stając i patrząc na Sciańską, myślę, iż wolałby może aby umarł... więc.... w głowie mi się mąci... pani mi nie chcesz powiedzieć zapewne.. ja proszę o całą prawdę.
— Nie kryłabym, ale mi nie powiedział stanowczo, nie.
— Czy by w ten sposób chciał mnie zmusić abym go jeszcze raz przyjęła? odezwała się energicznie brwi marszcząc Elwira. To być może, lecz się omyli. Jestem ciekawą, a pomimo to widzieć go nie chcę i nie będę. Pani raczysz rozkazać aby mu drzw moje były na zawsze zamknięte.
Ściańska z błyskiem radości w wejrzeniu posłyszała te wyrazy.
— Tak najlepiéj jest, rzekła cicho, niech mi pani tylko powie, imię i nazwisko tego go kogo jéj idzie, napiszę do Galicji.
— On z Warszawy.
— A więc do Warszawy i dowiemy się łatwo.
— Nie, nie, nie zważając na towarzyszkę, głośno poczęła Elwira, to być nie może. On nie umarł, Bóg nie może być niesprawiedliwym.. nie mógłby ocalić tego (wskazała na drzwi ze wzgardą) a jemu kazać ginąć..
Sciańskiéj usta skrzywiły się jakby do ironicznego uśmiechu, udała że nie słyszy, spuściła oczy na robotę, a po chwili jakby unikając dalszych zwierzeń, rozpoczęła mówić o czemś obojętnem, Elwira zrozumiała to, wzięła książkę ze stołu i zamilkła.


W kilka dni po powrocie do Warszawy, Piławski który po podróży uczuł się gorzéj i z porady lekarza musiał jakiś czas w domu pozostać, usłyszał dzwonek u drzwi, służący oznajmił mu wcale niespodziane odwiedziny, jednego przyjaciela, z którym widywali się bardzo rzadko. Tym przyjacielem a towarzyszem uniwersyteckim był mieszkający na wsi zwykle, w majątku swoim hrabia Ernest Z....
Wiek, podobieństwo charakterów, jedne upodobania, jednaki myślenia sposób zbliżyły ich do siebie jeszcze w Berlinie, gdy hr. Ernest nie wiedział o Pilawskim nic więcéj nad to, że był chłopiec dobrze wychowany i majętny. Lecz że mieszkali w jednym kraju, Gabriel taić przed nim swego położenia ani chciał ani mógł. Wystawił przyjaźń młodą na tę próbę, wyspowiadał mu się szczerze, i po spowiedzi Ernest śmiejąc się uścisnął jego rękę. W tem kole do którego należał, był hrabia wyjątkową istotą. Wprawdzie cała jego rodzina odznaczała się niezwykłemi, w sferze z któréj pochodziła, przymiotami serca i umysłu, ale Ernest w téj rodzinie był perłą i klejnotem. Wielka a głęboka nauka, czystym płomieniem swym wypaliła, jeśli jakie były, resztki pojęć fałszywych i przyjętych w świecie przesądów. Ernest patrzał w świat zdrowo, nie łudząc się, oceniał ludzi z tego czem byli rzeczywiście, i choć hrabia kochał tego krawczyka, jak go żartem nazywał, gdyby brata, widywali się rzadko, ale byli z sobą serdecznie Poufałość między niemi zrodziła się nie z pokuszeń o nią Gabriela, lecz nalegań poczciwych, serdecznych hrabiego... Od czasu jak się znali byli z sobą codzień lepiéj, i żadna najlżejsza chmurka nie zaszła na ich stosunek braterski.
Gdy Ernest wpadł biegnąc uściskać Gabriela.. z rozpromienioną twarzą Pilawski wskazał mu zdala rękę. Hrabio, ręki nie dotykaj rzekł jestem ranny.
Ernest osłupiały stanął. — Ranny i na polowaniu, czy na kolei? Cóż ci się stało?
Uścisnęli się. — Gdzie tam, rzekł Gabriel w pojedynku...
— Ty? ty w pojedynku? z kim, gdzież, na miłość Boga, mów..