Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No9 part3.png

Ta strona została skorygowana.

Hrabia Ernest go przeraziły.. jak tu z takim współzawodnikiem walczyć było!
Na wieczór Elwira, mimo że serce jéj i myśl były gdzieś daleko.. postanowiła przecież wystąpić aby hrabia o domu nie zbyt miał złe wyobrażenie. Łatwo jéj było o to, przy zasobach w jakie troskliwa matka zawczasu dom opatrzyła. Przepyszne srebra, szkło, porcelana, jeszcze nie popakowane dla wywiezienia do Studziennéj, złudzić mogły pozorem domu na pańskiéj utrzymywanego stopie. Elwira sama zadysponowała wszystko... o jednéj tylko zapomniawszy rzeczy, o powtórzeniu zakazu przyjmowania Greifera. Śliczny salon, przepyszne piano Erarda, kwiaty, albumy, wspaniałe meble pozostałe z apartamentem, w których gości magazynu niegdyś przyjmowano, wszystko to składało się na wielce imponującą całość. Sama pani choć w żałobie i żałobnie, ubrała się z wielkiem staraniem, a któréj że kobiecie nie jest do twarzy w czarnem, gdy się ubrać umie? Elwira była prześliczną, a tego wieczora majestatyczną się wydawała. Pani Sciańska ustroiła się także ze smakiem wielkim, tak, że nie zbyt świeże jéj ubranie umiejętnem użyciem zamaskowane zostało.
O ósméj punkt, bo Szczęsny był regularnym, gdy szło nie o niego, ale o kogo więcéj i bojąc się roztargnienia, ze strachu gotów był przybyć wcześniéj, zadzwoniono, hrabia Ernest wszedł z opiekunem. Panie były w salonie.
Pierwszy rzut oka na hrabiego bardzo o nim dobrze uprzedził, podobał się. Elwira zrobiła na nim wrażenie wielkie, miłe, lecz smutne razem, bo salon, otoczenie, zbytek, niestety, mówić się zdawały, że tu Pilawskiemu, posunąć się ani myśleć. Prostą więc tylko zaspakajając ciekawość siadł hr. Ernest, poczynając rozmowę o rzeczach obojętnych. Dziadunio bawił panią Sciańskę, gdy drzwi się otwarły i w białych rękawiczkach, z kapeluszem w ręku, wsunął się Greifer. Zobaczywszy go Elwira na chwilę zdumiona, gniewna, ruszyła się jakby chciała go odprawić, ale zmiarkowawszy się zarumieniona.. skłoniła się chłodno i ręką wskazała mu krzesło nie mówiąc słowa.
Dla obcego świadka tego przyjęcia, było ono tak dwuznacznem iż się dziwić nie można, że hrabia złapawszy rumieniec, pomięszanie, milczenie wywnioskował z tego, że p. Greifer dobrze bardzo widzianym być musi w domu i poufały w nim gościem. P. Szczęsny zdziwił się także, nic o nim lub niewiele wiedząc (tyle co mu z rana napomknięto) a znajdując go, jak sądził na herbatę proszonym. Nie przypuszczał bowiem aby się sam tak zuchwale narzucał. Ale to filut z téj Elwiry, rzekł w duchu, narzeka na natręta i sama go zaprasza. Coś tu jest! kryje się przedemną...
Greifer wszedł tu już zuchwale, a postanowienie miał mocne, iść i daléj przebojem. Skompromitowanie gospodyni było dlań przewidzianym środkiem zbliżenia się do niéj. Widział o dwóchkroć sto tysiącach talarów, o Studziennéj, o wszystkiem o czem starający się wiedzieć jest obowiązany, postanowił więc drugim przeszkadzać a sam dotrwać choćby najdłużéj i rękę otrzymać. Przybrał więc humor najlepszy i ton tak rażąco poufały i pewien siebie, że Elwira oniemiała. Zaprezentował się sam opiekunowi wesoło i raźnie jako dawny znajomy pani Domskiéj i panny, zabrał głos i słowem jednym nie żenował się wcale. Pani Sciańska z trwogi nie śmiała