Strona:Wiersze ulotne (Szembekowa).djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie dziw że szarpię moje kajdany,
Że rwę i kąsam me kraty,
Któżby rozpaczą nie był porwany,
Na myśl błękitnej tej szaty?!

Błękitna szata!... Błękitna szata!...
Wciąż jeno słyszę te słowa...
Innych wyrazów myśl już nie splata,
Choć cięży, — pęka mi głowa...

Gdy przez sen krzyczę: Błękitna szata!
Strażnicy grożą mi batem,
Bo oni mają mnie za waryata!
Lecz ja nie jestem waryatem...

I nie wiem za co dali mi kraty,
Łańcuchy, ciemność, więzienie...
Jam tylko pragnął błękitnej szaty!
Czyż to tak dzikie pragnienie?!...

Błękitna szata!... Błękitna szata!...
Wciąż jeno słyszę te słowa
Innych wyrazów myśli już nie splata,
Choć cięży, — pęka mi głowa...