Strona:Wiersze ulotne (Szembekowa).djvu/032

Ta strona została uwierzytelniona.
Szara godzina.

J


Jesienną porą, o szarej godzinie,
Nic tak nie lubię jak ogień w kominie.
Widok tych jego złocistych płomieni
Coraz to zmiennych światełek i cieni,
Kiedy na pokój padają wśród zmroku,
Pełen jest dla mnie dziwnego uroku...
I lubię śledzić iskierek tysiące,
I porównywać je z dolą mą własną,
Z snami co były jak one błyszczące,
A dziś, jak one, blednieją i gasną...
I tak mi wieczór jak chwilka przeminie,
Ot patrząc sobie na ogień w kominie.

A gdy już tylko na czarnem polanie,
Garstka popiołu lub węgli zostanie,