Strona:Wiersze ulotne (Szembekowa).djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc najmniej wierzącemu z tych dzieci bez wiary,
Których tyle wydała teraźniejsza era,
Niech wolno będzie uznać ogrom twej ofiary,
Ten proch twój ucałować i łzami gorzkiemi
W głos zapłakać, o Chryste! nad dolą tej ziemi,
Która twą śmiercią żyła — bez ciebie umiera!
Kto teraz, o mój Boże! kto w nią życie wleje!
Tyś w niej krwią zbudził młodość, rozniecił nadzieję,
Jezusie! Coś ty zdziałał, który zdziała z ludzi?
W nas starcach z urodzenia, kto młodość rozbudzi?
...Od chwili Twego przyjścia, do dzisiejszej chwili,
Równie tyle pragniemy — więcejśmy stracili;
Dziś bledszy i zimniejszy, śród świata żałoby,
Łazarz w wielkiej swej trumnie drugi raz spoczywa.
A gdzież jest ów Zbawiciel co roztwiera groby?
Gdzie stary święty Paweł co w ślad jego kroczy,
I zatwardziałych Rzymian do pokuty wzywa?
Gdzie lud co się do boskich jego łachman tłoczy?
A gdzież są katakumby? gdzie dawne zebrania?
Kogo dziś aureola wybranych osłania?
Oleje Magdaleny, uświęcone łzami,
Kto teraz, czyje nogi, skrapia jeszcze wami?
W jakiej stronie wszechświata głos nadludzki woła?
Kto z nas, kto z nas się dzisiaj w Boga zmienić zdoła?...
Ziemia jest równie starą, równie zrozpaczoną,
Potrząsa bezustannie równie smutną głową,