Strona:Wiersze ulotne (Szembekowa).djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.

»Człowieku, rzecze, wróg za mną goni,
»Długą za sobą mam drogę,
»Niech mnie twa litość przed nim ochroni,
»Bo już uciekać nie mogę!«

A kmiotek na to: »Idź z Panem Bogiem!
»Ścieżka ta w góry prowadzi,
»On cię ochroni przed twoim wrogiem,
»Kmieć przejścia twego nie zdradzi!«

»Słuchaj mnie, kmieciu! Jeśli cię może
»Kto obcy o mnie zapyta,
»Powiesz żem przeszła, gdyś siał to zboże,
»A pewnie nikt mnie nie schwyta!«

Znikła. — Wtem tętent kmieć słyszy w dali,
Czerń Tatarów czwałem goni,
Błyszczą na słońcu połyskiem stali,
Brzęczące rzędy ich koni.

Zwolnili kroku, patrzą dokoła,
Strach chłopka co chwila wzrasta,
Aż wreszcie wódz ich groźnie zawoła:
»Nie szła tu blada niewiasta?