Strona:Wiktor Gomulicki - Kolorowe obrazki.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

ciła z ramion czarną mantylę i stanęła w całym blasku jaskrawego stroju. Błysnęła czarnemi jak węgle oczyma — namiętny uśmiech zaigrał na usteczkach świetnie różowych, jak płomienny kwiat granatu. W tem muzyka zagrała żywiej, tancerka klasnęła kastanietami i z szybkością strzały puściła się w taniec... W szalonych ruchach kaczuczy, tysiącami barw mieniła się jedwabna jej suknia, oczy płonęły fosforycznym blaskiem, białe ząbki błyskały.... patrzącym na nią w głowie wirowało... Wreszcie przystanęła i z zadziwiającą giętkością przechyliła się w tył, wiewając nad głową różową szarfą.
I znowu odskoczywszy lekko parę kroków, rozpoczęła z większą jeszcze żywością śmiałe zwroty. — Zdawało się, że już jej sił niestarczy, że porwana wirem tańca skona....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Trudno opisać co się działo w chwili, kiedy zakończyła taniec. Dziwny zapał opanował wszystkich, od grzmotu oklasków aż liście z drzew spadały. Obsypano ją formalnym deszczem kwiatów, bukietów i wieńców.
Upojona temi owacjami, stała na środku sceny, do nieziemskiego zjawiska podobna, a twarz jej rozpromieniona, jaśniała szczęściem i serdeczną radością.




W dwie godziny później, w małej brudnej izdebce żydowskiego zajazdu, na krześle ze złamaną poręczą, przy kulawym o trzech nogach stoliku, sie-