Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/100

Ta strona została przepisana.

Jungfrau; słowem, Kolizeum oceanowe, przystępne tylko wzrokowi nurka, pośród sennej przezroczy zagadkowych otchłani; — a zrobimy sobie dokładne pojęcie kształtu ławy Chambours. Potykają się tam hydry, lewiatany wydają sobie walki zażarte; znajdują się tam, według słów nadbrzeżnych legend, w głębi bezdennego lejka, trupy statków schwytanych i zatopionych przez niezmiernego pająka morskiego, nazwiskiem Kraken, którego zowią także rybą-górą. Takie są straszliwe ciemnice morskie.
Widmowe te rzeczywistości, nigdy dotąd przez człowieka nie zbadane, objawiają się na powierzchni tylko przez pewien rodzaj słabego drgania.
W dziewiętnastem stuleciu ława Chambours padła w gruzy. Wybudowana tam a podkopała i wreszcie skutkiem gwałtownego odporu bałwanów niemal z posad zburzyła całą tę zawrotną budowę, podmorską, podobnież jak grobla, dźwignięta w Croisiku w roku 1760, spowodowała tam opóźnienie przypływów morskich o całą ćwierć godziny.
Jednak przypływ to przecież rzecz wieczna; tylko że i wieczność posłuszna bywa człowiekowi — nawet więcej, niżby się to zdawało.

ROZDZIAŁ CZWARTY
Ukazanie się obłoku różniącego się od innych.

Starzec, którego naczelnik gromady nazwał był zrazu szaleńcem a następnie mędrcem, jak i przedtem ani na chwilę nie opuszczał przodu statku. Tylko że od czasu przebycia ławicy Chambours uwaga jego podzielała się pomiędzy niebo i morze. To opuszczał wzrok, to go wznosił, — nadewszystko zaś z największą bacznością badał północo-wschód.
Patron powierzył na chwilę sztabę rękom majtka, przeskoczył poręcz od składu lin, zbiegł po pochyłym mostku i w kilka chwil już się znajdował na przedniem wyniesieniu.
Podszedł ku starcowi, ale nie śmiał go zaczepić otwarcie. Zatrzymał się nieco ztyłu, z łokciami wpartemi