w boki, z rozczapierzonemi rękami, z głową pochyloną nieco ku jednemu ramieniu, z wytrzeszczonemi oczyma, nastroszonemi brwiami, z uśmiechem w jednym tylko kącie ust, co wszystko, razem wzięte, zwiastuje zwykle ciekawość, błąkającą się jeszcze pomiędzy szyderstwem i poszanowaniem.
Starzec zaś, bądź to że miał nawyknienie rozmawiać czasem sam z sobą, bądź że, domyślając się kogoś opodal, uczuł się podnieconym do udzielenia swoich myśli, począł prawić zcicha, rozglądając się po nieskończonej przestrzeni:
— Południk, od którego się liczy odległość wstępna prawa, w wieku tym oznaczony jest przez cztery gwiazdy: polarną, Kasjopei, głowę Andromedy, oraz słońce Algenib, które się znajduje w Pegazie. Ale żadna z nich nie jest w tej chwili widzialna.
Słowa te wychodziły mu z ust automatycznie, niewyraźnie, zaledwie dosłyszalnie. Możnaby powiedzieć, że, pomyślawszy je, wypadkowo tylko użyczył im dźwięków. Zaledwie wypłynąwszy z ust jego, rozpierzchały się. Rozmowa z sobą jest niby dymem wewnętrznych ogni ducha.
Patron przerwał mu, odzywając się:
— Panie...
Starzec, być może głuchy trochę, a bardzo zamyślony, ciągnął dalej swoje:
— Nie dosyć gwiazd, a za dużo wiatru. Wiatr ma zawsze zwyczaj zbaczać z drogi, ile razy przelatuje około wybrzeża. Zwykle uderza nań w sposób ostry. Dzieje się to tem, że ląd cieplejszy jest od morza. Stąd i powietrze jego jest lżejsze. Otóż zimny i ciężki powiew od morza dlatego rzuca się ku lądowi, ażeby je stamtąd wyprzeć. Stąd pochodzi, że z otwartego nieba wiatr dmie ku ziemi ze wszystkich stron. Dobrze bywa, w żegludze na morzu, trzymać się szlaku, wiodącego ukośnie od linji równoległej przypuszczalnej. Kiedy szerokość, dokładnie wzięta, od szerokości domniemanej niewięcej się różni, jak w stosunku trzech minut na mil dziesięć, albo w stosunku czterech na dwadzieścia — wtedy jesteś na dobrej drodze.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/101
Ta strona została przepisana.