Wielka mętna chmura podobna do hydry ciążyła nad oceanem, miejscami ten siny brzuch stykał się z falami. Kilka z tych punktów styczności wyglądało jak dziurawe kieszenie, pompujące morze, wypuszczające parę, napełniające się wodą. Te ssania podnosiły tu i tam na fali stożki piany.
Zawierucha polarna spadła na orkę, orka rzuciła się w sam środek. Nawałnica i okręt szły naprzeciw siebie, jak dla zniewagi.
W tem pierwszem szaleńczem starciu ani jednego żagla nie zwinięto do tego stopnia ucieczka jest obłędem.
Maszt trzeszczał i zginał się do tyłu, jakby przerażony.
Cyklony w naszej północnej półkuli kręcą się z lewej strony w prawą w tym samym kierunku, co wskazówki zegarka, znając ruch przeniesienia, dochodzący niekiedy do sześćdziesięciu mil na godzinę. Chociaż stawała nawprost i była na łasce tego gwałtownego ruchu obrotowego, orka zachowywała się tak, jak gdyby była w lepszem półkolu bez innej ostrożności jak tylko, by się trzymać nawprost fali, nastawiać przód do wiatru poprzedniego, dostając wiatr obecny w prawą burtę, ażeby uniknąć uderzenia z tyłu i z boku. Ta półostrożność na nicby się nie była przydała w razie zupełnego przeskoku wiatru.
Głęboki zgiełk dął w niedosięgalnej sferze.
Niczego nie można porównać z wyciem otchłani. To niezmierzony, bestjalski głos świata. To, co nazywamy materją, ten niezbadany organizm, ten amalgamat nieobliczalnych energij, gdzie rozróżnia się niekiedy niedostrzegalną ilość woli, która przejmuje dreszczem, ten kosmos ślepy i nocny, ten Pan niezrozumiały wydaje krzyk, dziwny, długi, uparty, ciągły, który jest czemś mniejszem od słowa, a większem od grzmotu. Ten krzyk, to huragan. Inne głosy, śpiewy, melodje, wołania, słowa — wychodzą z gniazd, z lęgów, ze skojarzeń, ze ślubów i z domów, ten — trąba — wychodzi z Niczego i ze Wszystkiego. Inne głosy wypowiadają duszę wszechświata, ten wypowiada jego potworność. To bezkształt wyjący. To nieokreślone, mówiące nieartykułowanem. Rzecz patetyczna i przeraźliwa. To dźwięki prowadzą djalog nad i poza
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/116
Ta strona została przepisana.