Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/152

Ta strona została przepisana.

Wilki te nagle stały się owcami. Przeobrażenia podobne zdarzają się wśród ostatecznej trwogi. Bywa, że i tygrys łasi się u stóp krzyża. Kiedy się wrota ciemności uchylą, wierzyć wtedy trudną jest rzeczą, ale nie wierzyć niepodobieństwem. Jakkolwiek niedoskonałe mogą być usiłowania rozmaitych wiar, próbowanych przez człowieka, i nawet tam, gdzie wiara jest potworna, i nawet wtedy, kiedy nakreślenie dogmatu nie ze wszystkiem przystaje do zarysów podpatrzonej wieczności, zawsze w ostatecznej chwili dreszcz szczególny przejmuje duszę. Coś się poza życiem rozpoczyna. Ciążenia tego doświadcza konanie.
Konanie jest chwilą wypłaty. W tym terminie ostatecznym czujesz ugniatającą cię odpowiedzialność niewyraźną. To, co było, wikła się tem, co będzie. Wraca przeszłość i w przyszłość wkracza. Otchłanią stają się rzeczy znane, tak jak i te, których nie znasz; i dwie te przepaście odrębne, jedna pełna twoich błędów, druga twoich wyczekiwań, wzajemnie mieszają z sobą swoje odbłyski. Te to kojarzenia się dwóch bezdennych głębi napełniają przerażeniem umierającego.
Wyczerpali już byli ostatni nadziei swoich zasób ze strony życia. Z tego powodu zwrócili się ku drugiej stronie. Nie było już dla nich nigdzie ratunku, tylko w tej ciemności. Zrozumieli to. Było to niby ponure olśnienie, za którem tuż w ślady poszło tem głębsze zapadnięcie w okropność. To, co człowiekowi rozumieć jest dane w godzinie konania, podobne jest do tego, co spostrzega w błysku. Wszystko, i potem nic. Ujrzałeś, i potem nic już nie widzisz. Po śmierci oko przejrzy na nowo, i to, co było błyskawicą, stanie się słońcem.
Rzucili się ku doktorowi.
— Mów, mów, mamy tylko ciebie. Będziemy ci posłuszni. Co mamy czynić? Mów!
Doktór rzekł:
— Należy przejść ponad otchłanią nieznaną, ażeby dosięgnąć tej drugiej krawędzi życia, która się znajduje poza grobem. Sam, najwięcej z was wszystkich wiedząc, więcej od was wszystkich jestem narażony. Dobrze czy-