Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/154

Ta strona została skorygowana.

Następnie, zwracając się ku drugim, rzekł:
— Chodźcie i podpiszcie.
Zbliżyła się Biskajka, wzięła pióro i napisała: Asuncion.
Poczem podała pióro Irlandce, która, nie umiejąc pisać, położyła tylko znak krzyża.
Doktór dopisał za nią obok tego krzyża: Barbara Fermoy z wyspy Tyrryf w Archipelagu Ebudów.
Następnie podał pióro przywódcy gromady.
Ten podpisał: Gaizdorra Captal.
Genueńczyk tuż pod spodem podpisał: Giangirate.
Langwedokczyk podpisał: Jakób Quatourze, z przydomkiem: Narboneńczyk.
Prowansalczyk podpisał: Łukasz Piotr Capgaroupe, galernik z Mahon.
U spodu tych podpisów doktór dodał następującą wzmiankę:
„Z pomiędzy trzech ludzi, należących do osady statku, ponieważ patron zginął wpośród burzy, pozostaje tylko dwóch wszystkiego, i ci własnoręcznie podpisali“.
Poczem dwaj majtkowie położyli swoje nazwiska u spodu owej wzmianki. Biskajczyk z północy podpisał Galdeazun. Biskajczyk południowy podpisał się: Ave-Maria, złodziej.
Następnie doktór rzekł:
— Capgaroupe!
— Jestem — rzekł Prowansalczyk.
— Czy posiadasz flaszę Hardquanonna?
— Tak.
— Daj mi ją.
Capgaroupe jednym łykiem wypił, co jeszcze było na dnie, i podał flaszę doktorowi.
Wody wewnątrz coraz przybywało. Statek coraz mocniej pogrążał się w morze. Pochylona zlekka część pomostu znajdowała się już okryta cienkim napływem podchodzącej fali, która niemal w oczach wzrastała.
Wszyscy schronili się na najwyższe wygięcie pomostu.
Doktór osuszył podpisy przy ogniu pochodni, złożył pergamin jak można było najciaśniej, żeby się mógł zmieścić w szyjkę od flaszy, wsunął go w nią i zawołał:
— Korka!