lub grudę, człowiek, nie wiele myśląc, zakładał sobie na kark postronek i ciągnął po bratersku tuż obok wilka. W ten sposób postarzeli się obaj. Obozowali na chybił trafił to na wygonie, to w zagajniku, to na rozstaju, to u wrót folwarku, to pod rogatkami miasteczek, to wreszcie na rynkach, placach publicznych, skrajach parków, lub cmentarzach kościelnych. Kiedy się buda zatrzymała na jakim rynku jarmarcznym, kiedy z roztwartemi gębami pozbiegały się kumoszki, kiedy już tłumnie było wokoło, — wtedy Ursus występował z przemową, Homo zaś potakiwał. Następnie zwierzę, z żółwią skorupą w pysku, uprzejmie obchodziło zgromadzenie, przyjmując co łaska. Tym sposobem zarabiali na życie. Wilk był bardzo światły, i człowiek także. Wilk był wykształcony przez człowieka, czy też się sam wyćwiczył w tysiącznych wilczych uprzejmościach, przysparzających niemało dochodu. — Tylko proszę cię, nie wyrodź mi się czasem w człowieka — mawiał mu jego przyjaciel.
Wilk nigdy nie kąsał, ale człowiekowi zdarzało się to niekiedy; przynajmniej taką miał ambicję. Ursus był odludkiem, dla uwydatnienia zaś swojej mizantropji zrobił się kuglarzem. A także, żeby mieć z czego żyć, bo i żołądek narzuca swoje prawa. Do tego ten kuglarz-odludek, bądź to żeby sobie nadać więcej wagi, bądź żeby się uzupełnić, był jeszcze lekarzem. Mało powiedzieć lekarzem — Ursus był brzuchomówcą. Umiał mówić tak, że mu się nawet nie poruszały usta. Zdolny był odtworzyć aż do złudzenia głos i wymowę każdego, kto mu się nadarzył; było to istne echo dźwięków. Sam jeden był w stanie naśladować nawet szmer tłumu, co mu zjednało zasłużoną nazwę czarodzieja brzuchomówcy. Lubił używać tej nazwy. Odtwarzał najdokładniej wszelkiego rodzaju głosy ptasie; zdawało się, że słyszysz: kwiczoła, derkacza, skowronka, kosa: wędrowne ptactwo, tak jak on sam; tak, że, stosownie do swej woli, dawał ci słyszeć albo gwary rynku zapchanego tłumem, albo tysiączne głosy bądź pól, bądź łąk, lub lasów; raz huczące, jakby nadciągająca burza, to znów potulne i pogodne, jak wschodząca zorza. Podobne zdolności, jakkolwiek rzadkie, istnieją. W osiemnastem stuleciu niejaki Touzel, umiejący naśladować
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/16
Ta strona została przepisana.