pomieszane gwary ludzi i zwierząt, szczegółowo zaś wszelkie głosy zwierzęce, bywał nieodstępnym towarzyszem Buffona, zastępując mu niejako menażerję. Ursus był to człowiek bystry, nad wszelkie pojęcie bystry, a ciekawy i dziwnie skłonny do tych wykładów osobliwszych, które się nazywają wróżeniem. Udawał, że w to wszystko wierzył. Ta bezczelność była wynikiem jego przebiegłości. Spoglądał ci na rękę, na chybił trafił otwierał jakieś książki, i z tego już wyrokował, przepowiadając przyszłość, ostrzegając, że jest niebezpiecznie napotkać karą kobyłę, a niebezpieczniej jeszcze, jeśli w chwili puszczenia się w podróż zawoła cię po imieniu ktoś, nie wiedzący, dokąd jedziesz. Z tych powodów lubił sam siebie nazywać przekupniem guseł. Mówił: „Jest między arcybiskupem Canterbury a mną różnica: ja przyznaję się“. Doszło do tego, że słusznie oburzony arcybiskup zawołał go pewnego dnia; ale zręczny Ursus rozbroił Jego Świętobliwość, mówiąc mu swoje kazanie na święty dzień Wielkiej Nocy, którego arcybiskup zachwycony nauczył się na pamięć i które powiedział z kazalnicy jako swoje. W zamian za co przebaczył.
Ursus, jako lekarz, leczył, ponieważ lub chociaż znał się na ziołach, był biegłym w babskich lekach, umiał spożytkować tajemną siłę, spoczywającą w mnóstwie roślin pogardzanych, w gałązce winnej, w hordowinie, w szakłaku białym i w innych rodzajach szakłaku. Suchoty leczył słodką wódką, umiał właściwie zastosować liście ostromleczu, które, zrywane od góry, sprawiały przeczyszczenie, zbierane zaś przy ziemi, niechybne wymioty. Jak ręką odejmował ból gardła z pomocą pewnej narośli drzewnej, zwanej żydowskiem uchem; wiedział wybornie, jakie to sitowie leczy bydło chore, a jaka jest znowu końska mięta; wtajemniczony był wreszcie w niezrównane przymioty mandragory, która — jak to prawie każdemu wiadomo — jest jednocześnie mężczyzną i kobietą. Wydawał właściwe sobie recepty. Oparzelizny leczył wełną salamandry, z której Neron, jak mówi Plinjusz, kazał sobie zrobić serwetę. Ursus posiadał retortę i alembik, praktykował przeróbki chemiczne, handlował specyfikami. Opowiadano o nim, że przed laty gościł czas jakiś w Bedlam;
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/17
Ta strona została przepisana.