Pomyślał sobie, że i tam także widocznie nikt się obudzić nie chciał.
Dom z kamienia i chata pod strzechą zarówno głuche były na wołanie niedoli.
Chłopak postanowił iść dalej i zapuścił się w ciasne przejście pomiędzy domami, ciągnące się daleko przed nim i tak ciemne, że wyglądało raczej jakby parów między dwoma skalistemi urwiskami, aniżeli jako wejście do miasta.
Chłopak Wszedł był do Weymouthu.
Ten dawny Weymouth nie miał, jak Weymouth dzisiejszy, prostolinijnej ulicy nadbrzeżnej z pomnikiem i oberżą na cześć Jerzego III. Było to winą tego, że Jerzy III jeszcze się nie był urodził. Z tego samego powodu nie nazywano jeszcze na pochyłości zielonego, wschodniego wzgórza, płasko na ziemi, za pomocą strzyżonej trawy i obnażonego kredowego podłoża, tego białego konia, długiego na morgę, zwanego White Horse, unoszącego króla na grzbiecie i zwracającego zawsze na cześć Jerzego III ogon ku miastu. Te honory są zresztą zasłużone, gdyż Jerzy III, straciwszy na starość dowcip, którego nigdy nie miał za młodu, nie jest odpowiedzialny za katastrofy swego panowania. Był on ubogi duchem, czemuż mu nie stawiać pomników?
Weymouth z przed stu osiemdziesięciu lat był mniej więcej tak symetryczny jak pomieszane zabawki dziecinne. Legendarny Astaroth przechadzał się niekiedy po ziemi, niosąc na plecach worek, w którym było trochę wszystkiego, nawet kobiety w domach. Mieszanina baraków spadłych z tego djablego worka na ziemię dałaby wyobrażenie o tym nieprawidłowym Weymoutcie. Jeżeli jeszcze wsadzić w baraki kobieciny. Została próbka tych mieszkań, którą jest dom Muzykantów. Zamieszanie bud drewnianych rzeźbionych i przegniłych, co jest także rodzajem rzeźby, niekształtne budowle, tworzące nawiasy, niektóre na palach, opierające się jedne na drugich, żeby