Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/177

Ta strona została przepisana.

Weymouth, wioska, był wtedy przedmieściem Melcomb-Regis, miasta i portu; dzisiaj Melcomb-Regis jest parafją Weymouthu. Wioska wchłonęła miasto. Przez ten most przeszła ta praca. Mosty są dziwnemi przyrządami ssącemi, które wciągają ludność i powiększają niekiedy nadbrzeżną dzielnicę kosztem jej sąsiada.
Chłopak podszedł do tego mostu, który za czasów owych był poprostu kładką, daszkiem pokrytą. Niebawem przebył tę kładkę.
Dzięki okryciu ponad mostem, nie było wcale śniegu na jego podłodze. Tym sposobem bose nogi chłopca doznały chwilowej ulgi, stąpając po deskach suchych.
Przebywszy most, znalazł się w Malcomb-Regis.
Tam przynajmniej więcej już było domów z kamienia, niż drewnianych dworków. Nie było to już przedmieście, ale miasto. Most wychodził na dosyć piękną ulicę, będącą ulicą świętego Tomasza. Tam chłopak wszedł. Wzdłuż, jak oko zasięgało, przedstawiały się szeregi wycinanych facjat i gdzieniegdzie występy sklepowe. Począł znowu kołatać tu i owdzie. Nie miał już nawet siły wołać głośno.
W Malcomb-Regis, podobnie jak poprzednio w Weymouth, nikt nie dawał znaku życia. Drzwi zdawały się pozaryglowywane na dwa spusty. Okna szczelnie pozamykane okiennicami, na podobieństwo oczu z zapuszczoną powieką. Powzięto wszystkie ostrożności przeciw przebudzeniu, które sprawia nieprzyjemny dreszcz.
Biedny chłopak ulegał niewysłowionemu a uciskającemu wrażeniu uśpionego miasta. Owe zamilknięcia tkniętych odrętwieniem mrowisk wyziewają z siebie coś zawrotnego. Pojedyncze te senności składają się w jedno przykre marzenie; sny te wszystkie tłum tworzą, i z tych ludzkich ciał bezwładnych wstają mgły widziadeł. Sen w ponurem jest sąsiedztwie z tem, co poza życiem żyje; myśl człowieka śpiącego w rozkładzie swoim unosi się ponad jego istotą, niby wyziew żyjący razem i martwy, i kojarzy się możliwością, prawdopodobnie także dumającą pośród przestrzeni. Stąd dziwne powikłania. Sen, ów obłok, nadstawia niby pryzmat wszystkich swoich przezroczy tej świetnej gwieździe, którą jest duch. Poprzez zasłonę przymkniętych powiek, pod któremi wi-