tu jesteś, jak tylko żebyś zjadł, wypił i poszedł spać. Jedz mi natychmiast, bo jak nie, to cię wyrzucę za drzwi, razem z twoją gałganicą.
Chłopak, słysząc tę groźbę, wziął się znowu do jedzenia. Coprawda, niewiele już trzeba było zachodu, żeby wyprzątnąć to, co jeszcze pozostało w tygielku.
Ursus mruczał tymczasem:
— Nieosobliwe to jednak mieszkanie ta moja buda. Toż tu przeklęcie wieje przez szyby.
W istocie, w okienku wytłuczona była szybka, bądź skutkiem uderzenia gdzie o kamień kolaski, bądź też uderzenia kamieniem przez jakiego ulicznika. Ursus zalepił był to uszkodzenie kawałkiem papieru, który się właśnie odkleił. Wiatr się wkradał tamtędy.
Ursus siedział na skrzyni. Tymczasem dziecko, które trzymał na kolanach, nie przestawało ssać z flaszki, w tym stanie półsennego zachwytu, który jest udziałem Cherubów w obecności Boga i niemowląt wobec piersi matczynej.
— Upiła się, jak bela — rzekł Ursus.
I dodał:
— Gadajże tu kazania o wstrzemięźliwości!
Wreszcie wicher do reszty oderwał od szyby ów przylepiony kawałek papieru, który wpadł do budy, ale ani jedno z tych dzieci zaprzątniętych odradzaniem się do życia nie zwróciło nawet na to uwagi.
Podczas kiedy dziewczyna piła, a chłopak jadł, Ursus wygadywał w najlepsze:
— Pijaństwo zaczyna się już teraz od powijaków. I warto tu, jak ten poczciwiec biskup Tillotson, grzmieć z ambony przeciwko nadużyciu trunków? Przeklęta wichura. Piecysko także porządnie już stare. Krztusi się dymem i, zamiast go precz wypuszczać, nazad do budy wpycha. Dokucza ci tu zarazem mróz i ogień. Ciemno, jak w rogu. Ten pędrak, którego tu licho przyniosło, wyzyskuje, jak sam chce, moją gościnność. Do tego, nie mogłem nawet widzieć jeszcze, jak wygląda. Już to na wygodę narzekać tu nie można. Jak Jowisza kocham, nic rozkoszniejszego nad wykwintną ucztę w wybornie zamkniętej komnacie. Chybiłem mego powołania, bom przyszedł na świat smakoszem. Najznakomitszym u mnie
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/188
Ta strona została przepisana.