baczyć w Oudewater wagę do czarowników, ale teraz służy ona do ważenia serów, tak to religijność upadła.
Ursus miałby z pewnością do czynienia z tą wagą. W swoich podróżach ominął Holandję i zrobił dobrze. Zresztą myślimy, że nie opuszczał nigdy Wielkiej Brytanji.
Potężnie biedny, a szorstki w obejściu, do tego zrobiwszy w lesie znajomość ze swojem wilczyskiem, nagle uczuł w sobie powołanie do włóczęgi. Z wilkiem tym wszedł w spółkę i poczęli się obaj wałęsać po gościńcach, używając pod gołem niebem wszelkich rozkoszy życia z dnia na dzień. Był bardzo pomysłowy, biegły we wszelkiego rodzaju lekach, opatrunkach, sposobach zamawiania chorób i tysiącznych tym podobnych osobliwościach, nie tylko biegły, ale za biegły a nawet przebiegły, uważany był powszechnie za dobrego kuglarza i niemniej dobrego doktora; uchodził także, jak łatwo zgadnąć, za czarownika; ale tylko trochę, nie nadto. Było bowiem niezbyt zdrowo w tej epoce być posądzonym o przyjaźń z djabłem. Co prawda, Ursus przez miłość apteki i namiętność ku roślinom nie jeden raz ściągał na siebie podejrzenie. Widywano go nieraz zrywającego zioła po czaharach ciernistych, kędy rośnie sałata lucypera i gdzie nietrudno jest spotkać, jak to stwierdził dowodnie radca de Lancre, spowitego w mgłę wieczorną, kusego człowieka, „ślepego na prawe oko, bez płaszcza, bez butów i spodni, zato mającego szpadę przy boku“. Ursus zresztą, jakkolwiek dziwacznej powierzchowności i usposobienia, zanadto był porządnym człowiekiem, żeby się miał wdawać bądź w sprowadzanie, bądź w odżegnywanie gradu, w przywoływanie nieboszczyków, w zatańcowywanie ludzi, w pobudzanie snów wesołych lub smutnych albo pełnych grozy, w wylęgiwanie kogutów o czterech skrzydłach; przeciwnie, podobne złośliwości były od niego dalekie. Niezdolny był także do wielu innych bezwstydów, jak, naprzykład, do rozmawiania po niemiecku, żydowsku lub grecku, nie umiejąc tych języków, co jest, jak wiadomo, cechą ostatecznej niegodziwości, albo, w ostatecznym razie, choroby, wynikającej z temperamentu właściwego melancholikom. Ursus,
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/20
Ta strona została przepisana.