a później Jeffreys pogodziły się z tronem, że zostały one słusznie nagrodzone za prawowierność i dbałość najwspanialszemi urzędami i najpopłatniejszemi funkcjami, że lord Clancharlie nie mógł tego nie wiedzieć, że od niego tylko zależało, by chwalebnie zasiadać między nimi wśród zaszczytów, że Anglja się podniosła dzięki królowi do szczytów pomyślności, że Londyn był jednym ciągiem karuzel i zabaw, że wszyscy byli bogaci i rozradowani, że dwór był pełen galanterji, wesołości i wspaniałości, jeżeli przypadkiem daleko od tych wspaniałości w jakiemś ponurem półświetle, podobnem do zapadania zmroku, widziało się tego starca, ubranego tak, jak lud się ubiera, bladego, roztargnionego, pochylonego, prawdopodobnie w stronę grobu, stojącego na brzegu jeziora, zaledwie zwracającego uwagę na burzę i zimę, idącego jakby bez celu z osłupiałym wzrokiem, z białemi włosami, targanemi przez ciemny wiatr, milczącego, samotnego, zamyślonego, trudno było się nie uśmiechnąć.
Rodzaj sylwetki szaleńca.
Gdy się pomyślało o lordzie Clancharlie, o tem, czem mógł być, i o tem, czem był, uśmiech był wyrozumiałością. Niektórzy śmiali się na całe gardło. Innych to oburzało.
Jest rzeczą zrozumiałą, że ludzie poważni byli niemile dotknięci taką bezczelnością odosobnienia.
Okoliczność łagodząca: lord Clancharlie nie miał nigdy dowcipu. Wszyscy się na tym punkcie zgadzali.
Jest nieprzyjemnie widzieć ludzi upartych. Nie lubi się tego pozowania na Regulusa, i w opinji publicznej wytwarza się z tego ironja.
Te uporczywości są podobne do wyrzutów i rację mają ci, którzy się z tego śmieją.
A zresztą w gruncie rzeczy, te upory, te odosobnienia, czyż to są cnoty? Czyż w tem zbytniem afiszowaniu honoru i wyrzeczenia się niema wiele ostentacji? To raczej chwalenie się niż co innego. Pocóż ta przesada samotności i wygnania? Nic nie przesadzać, oto maksyma mędrca. Bądźcie w opozycji, dobrze, gańcie, jeżeli chcecie, ale przyzwoicie i krzycząc jednocześnie: — Niech żyje król! — Praw-